Trójka Polaków może polecieć na Marsa i nigdy nie wrócić
Holenderska organizacja Mars One, na czele której stoi biznesmen Bas Lansdorp, planuje przeprowadzenie pierwszego lotu na Czerwoną Planetę. Operacja ta datowana jest na rok 2025, a jej koszt ma wynieść 6 mld dolarów - podaje "Gazeta Wyborcza".
Zdaniem naukowców z amerykańskiego MIT, człowiek jest w stanie przeżyć na Marsie jedynie 68 dni. Mimo to widmo pewnej śmierci nie przeraża ponad 200 tysięcy śmiałków z całego świata, którzy wyrazili chęć udziału w wyprawie.
Wybór kandydatów trwał półtora roku. Na chwilę obecną w ćwierćfinale została setka osób, w tym trójka Polaków oraz pięciu Brytyjczyków. Najwięcej zakwafilikowanych osób pochodzi ze Stanów Zjednoczonych (18 chętnych), następnie z Kanady oraz Australii (po 7 chętnych).
Wśród naszych rodaków aplikację zdecydowało się wysłać blisko 2 tysiące osób. Do tej pory pięciostopniową rekrutację przeszli: 30-letni Maciej z Warszawy, 26-letnia Joanna z Sopotu oraz 38-letni mężczyzna o pseudonimie M1-KO.
Mars One planuje początkowo wysłać bezzałogowy statek z urządzeniami, które mają sprawdzić, czy ludzie będą mogli przeżyć na innej planecie. W 2020 roku na Marsa ma lecieć łazik, a następnie wyposażenie bazy. Rozpocznie się produkcja wody oraz tlenu. Potrzebne jest zmagazynowanie 3 tysięcy litrów wody oraz 120 kg tlenu.
Jak podaje "Daily Mail", wybrana załoga ma opuścić ziemię w 2025 roku. Śmiałkowie spędzą 7-8 miesięcy w niewielkiej przestrzeni, bez dostępu do pryszniców, żywiąc się jedynie produktami liofilizowanymi.
O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, po dotarciu na Czerwoną Planetę łazik ma zawieźć czteroosobową załogę do bazy, gdzie zajmą się rozkładaniem paneli słonecznych oraz rozpoczęciem uprawy roślin.
"Mój ojciec i matka są dentystami. Ja teraz też studiuję, żeby zostać dentystą. A chciałbym stać się częścią historii. Godzę się z tym, że umrę" - stwierdził jeden z chętnych do wzięcia udziału w misji.