"Rewolucja" na Wyspach. Johnson ogłosił plan wielkich inwestycji
"Nie możemy nadal być po prostu więźniami kryzysu. Musimy działać szybko, ponieważ już widzimy przyprawiający o zawrót głowy spadek PKB i wiemy, że ludzie martwią się teraz o swoją pracę i swoje przedsiębiorstwa" - podkreślił Johnson w przemówieniu wygłoszonym w Dudley, przemysłowym mieście w West Midlands. "To jest moment, aby być ambitnym i wierzyć w Wielką Brytanię" - dodał, ogłaszając "rewolucję infrastrukturalną".
Tłumaczył, że Wielka Brytania musi wykorzystać obecny moment, aby rozwiązać problemy, które zostały uwypuklone przez epidemię, przede wszystkim nierówność szans, i dlatego plany inwestycyjne - z których spora część została już zapowiedziana w programie wyborczym Partii Konserwatywnej przed grudniowymi wyborami do Izby Gmin - muszą zostać przyspieszone. Hasłem przewodnim rządu ma być "budować, budować, budować".
Inwestycje, które w szczegółach ma w przyszłym tygodniu przedstawić minister finansów Rishi Sunak, opiewają na kwotę 5 mld funtów. Składać się będą na to projekty obejmujące szpitale, szkoły, drogi, linie kolejowe, ale także zalesianie kraju. "Zbudujemy szpitale, zbudujemy szkoły, uczelnie. Ale będziemy budować też w sposób bardziej zielony i zbudujemy piękniejszą Brytanię" -podkreślił Johnson.
Zapowiedział, że przepisy planistyczne zostaną usprawnione, aby ułatwić i zachęcić do budowania. W ramach propozycji od września pusto stojące sklepy będą mogły być przekształcane w domy bez konieczności składania wniosku o pozwolenie na budowę, a właściciele domów będą mogli je rozbudowywać w ramach przyspieszonego procesu zatwierdzania, po konsultacji z sąsiadami.
Premier po raz kolejny zapewnił, że odpowiedzią na kryzys nie mogą być oszczędności, lecz większa aktywność państwa w gospodarce. Porównał swój plan do tego, który w latach 30. ubiegłego wieku realizował ówczesny prezydent USA Franklin D. Roosevelt. "New Deal", który obejmował projekty robót publicznych, pomógł Stanom Zjednoczonym wyjść z wielkiego kryzysu. "Brzmi jak olbrzymia ilość interwencji rządowej, brzmi jak New Deal. I tak to ma brzmieć, bo tego wymagają czasy" - przekonywał Johnson.
Podkreślił, że rewolucja infrastrukturalna ma na celu wyrównywanie szans między poszczególnymi częściami kraju, ponieważ zbyt wiele z nich zostało "pozostawionych w tyle, zaniedbanych, niekochanych". Wskazał, że przez to wiele talentów w kraju marnuje się. Zwrócił też uwagę, że chociaż Wielka Brytania ma jedne z najlepszych uniwersytetów na świecie i jest jednym z liderów innowacji, problemem jest wcielanie tych pomysłów w życie w kraju.
"Choć nie jesteśmy już militarnym supermocarstwem, możemy być naukowym supermocarstwem, ale musimy położyć kres przepaści między wynalazkiem a jego zastosowaniem. Co obecnie oznacza, że genialne brytyjskie odkrycie znika w Kalifornii i staje się amerykańską firmą wartą miliard dolarów - lub chińską. Potrzebujemy teraz nowego, dynamicznego ducha komercyjnego, aby jak najlepiej wykorzystać brytyjskie odkrycia, aby brytyjskie pomysły rozwijały nowe brytyjskie gałęzie przemysłu i tworzyły brytyjskie miejsca pracy" - wskazywał.
Czytaj więcej:
Brytyjski PKB spadł o rekordowe 20,4 proc.
Bank Anglii gotowy do podjęcia działań w celu wsparcia gospodarki
Dług Wielkiej Brytanii najwyższy od prawie 60 lat
Boris Johnson ma nowy pomysł na UK. Pochłonie rekordowe 250 mld funtów
Boris Johnson: Czas na interwencjonizm gospodarczy i inwestycje