Protest sprzątaczy w słynnej londyńskiej galerii Tate Modern
"Jeśli chcecie oszczędności, ograniczcie liczbę stanowisk kierowniczych" - głosił jeden z transparentów protestujących sprzątaczy.
Odpowiedzialni za czystość pracownicy usadowili się w okolicach wystawy poświęconej twórczości Picassa i - jak przekazały służby ochrony tego miejsca - "założyli obóz". "Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy" - dodały.
Odwiedzający słynną galerię mieli mieszane uczucia. Część z nich robiła zdjęcia i nie kryła rozbawienia, inni czuli zażenowanie, że protest odbywa się w pobliżu obrazów hiszpańskiego malarza.
Pracownicy niższego szczebla w Tate Modern zatrudniani są przez firmę-pośrednika ISS, która działa na zlecenie inwestycyjnego giganta Ernst & Young.
Akcja strajkowa, którą przeprowadzono w imieniu związku zawodowego IWGB (Independent Workers Union of Great Britain), została przeprowadzona z powodu obaw związanych z likwidacją etatów.
"Wykorzystują nas. Ernst & Young to gigant wart miliony funtów. Czy naprawdę nie stać ich na opłaceniu kilku dodatkowych pracowników?" - pyta Henry Lopez, prezes związku IWGB.
"Obawiamy się, że planują pozbyć się połowy sprzątaczy, po czym zwiększyć zakres obowiązków tych, którzy pozostali. Powodem jest oczywiście polityka oszczędności. Zawiedliśmy się na nich. Powinni się wstydzić" - dodał Lopez.
Rzecznik prasowy Ernst & Young przekazał jedynie w krótkim komunikacie, że negocjacjami z pracownikami zajmuje się zewnętrzna firma ISS. Podkreślił dodatkowo, że każdy zatrudniony, również przez agencje pracy, otrzymuje stawkę London Living Wage, która obecnie wynosi £10,20 za godzinę.
ISS przekazało z kolei, że ma nadzieję iż zwolnionym pracownikom uda się znaleźć inne zatrudnienie wewnątrz firmy, i że obecnie trwają nad tym prace.
Galeria Tate Modern odmówiła komentarza.