Cate Blanchett podziwia urodę Bradleya Coopera, a konkretnie jego… rzęsy
Pod koniec stycznia na ekranach polskich kin zadebiutuje najnowsze dzieło Guillermo del Toro. Thriller psychologiczny "Zaułek koszmarów" opowiada historię mężczyzny, który w wyniku spotkania z jasnowidzką i byłym telepatą postanawia odmienić swoje, jak dotąd pechowe, życie.
Bohater zaczyna wykorzystywać naiwność nowojorskich elit, by błyskawicznie się wzbogacić. Wkrótce jednak posunie się o krok za daleko, gdy pod wpływem tajemniczej lekarki zdecyduje się oszukać pewnego finansowego potentata. Na ekranie zobaczymy plejadę gwiazd – w obsadzie znaleźli się m.in. Bradley Cooper, Rooney Mara, Toni Collette i Cate Blanchett.
Gwiazda "Władcy Pierścieni" i "Blue Jasmine" wcieliła się w dr Lilith Ritter, która pomaga granemu przez Coopera bohaterowi w obmyśleniu mistrzowskiej techniki manipulacji. "Moja postać bada mroczne zakamarki umysłu i ukryte na jego dnie prawdy, na które nikt nie chce zwracać uwagi. Zaczyna pracować z oszustem, który wykorzystuje mentalne sztuczki do szybkiego zarobienia pieniędzy" – opisała swoją bohaterkę Blanchett goszcząc w podcaście "The Jess Cagle Show".
Wspominając współpracę z Cooperem aktorka zdradziła, że jej uwadze nie umknął pewien szczegół, który dostrzegła dopiero podczas grania wspólnych scen w gabinecie psychiatrycznym.
"Ma niebywale długie rzęsy. Grając psychiatrę, która pochyla się nad pacjentem, mogłam zobaczyć takie szczegóły. Bradley ma cudowne rzęsy. Jest wspaniałym, utalentowanym aktorem, ale jego rzęsy są po prostu boskie" – zachwycała się gwiazda. "Dla tych rzęs wzięłam tę pracę!" – zażartowała Blanchett.
Za swój występ Australijka była nominowana do nagrody przyznawanej przez Amerykańską Gildię Aktorów Filmowych. "Zaułek koszmarów" zdobył zaś osiem nominacji do nagrody Critics’ Choice oraz statuetkę Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San Francisco za najlepszą scenografię.