Menu

Jeremy Corbyn - lider z przypadku patrzy na Downing Street

Jeremy Corbyn - lider z przypadku patrzy na Downing Street
Sondaże nie dają Partii Pracy żadnych szans na zwycięstwo. (Fot. Getty Images)
Jeśli w efekcie dzisiejszych wyborów do Izby Gmin Jeremy Corbyn - wbrew wszystkim sondażom - zostanie premierem Wielkiej Brytanii, będzie to największa sensacja w historii w brytyjskiej polityki. Już samo to, że outsider z tylnych ław poselskich został szefem opozycji było zaskoczeniem.
Reklama
Reklama

Corbyn, który notorycznie głosował przeciwko laburzystowskiemu, ale - jego zdaniem - zbyt centrowemu premierowi Tony'emu Blairowi i nigdy nie pełnił w partii żadnej funkcji, został zgłoszony do partyjnych wyborów na lidera w 2015 r. głównie po to, by poszerzyć spektrum kandydatów, a wymaganą liczbę podpisów posłów uzyskał na niespełna półtorej minuty przed upływem terminu.

Nikt wówczas nie brał poważnie jego kandydatury. Tymczasem w wyborach lidera, w których brali udział nie tylko posłowie, ale wszyscy zarejestrowani członkowie partii, Corbyn odniósł przytłaczające zwycięstwo, zdobywając więcej głosów niż trójka jego rywali łącznie.

Corbynowi nie można zarzucić niekonsekwencji w poglądach. Te odziedziczył zapewne w genach, bo jego rodzice poznali się w latach 30. XX wieku podczas protestu w Londynie przeciwko generałowi Franco w Hiszpanii.

Jeremy Corbyn (po lewej) zaangażował się w politykę w pierwszej połowie lat 70. (Fot. Getty Images)

Jeremy Corbyn zaangażował się w politykę w pierwszej połowie lat 70. - najpierw jako laburzystowski radny w londyńskiej dzielnicy Haringey, a w 1983 r. został posłem z innej dzielnicy Londynu - Islington. Też po części z przypadku, bo wszedł na listę dlatego, że wówczas doszło do rozłamu w Partii Pracy.

Przez następne ponad 30 lat był szeregowym posłem w lewej frakcji Partii Pracy. Uczestniczył m.in. w demonstracjach na rzecz rozbrojenia nuklearnego, także tych domagających się, by Wielka Brytania lub Zachód zrobiły to jednostronnie, w protestach przeciwko apartheidowi w Południowej Afryce, przeciwko rządom Augusto Pinocheta w Chile.

Czasem jego działania wzbudzały jeszcze większe kontrowersje niż na co dzień, jak np. gdy w 1984 r., krótko po nieudanym zamachu Irlandzkiej Armii Republikańskiej na Margaret Thatcher zaprosił dwóch byłych więźniów IRA do Izby Gmin.

Corbyn notorycznie głosował przeciwko laburzystowskiemu premierowi Tony'emu Blairowi. (Fot. Getty Images)

Corbyn nie spuścił z tonu nawet, gdy władzę przejął, jak się później okazało, najbardziej skuteczny jeśli chodzi o wyborcze zwycięstwa laburzystowski premier w historii. Protestował nie tylko przeciwko decyzji Blaira o uczestnictwie w wojnie w Iraku, ale - jak policzono - wbrew stanowisku jego rządu zagłosował w parlamencie aż 533 razy.

To, że Corbyn wygrał partyjne wybory było efektem polityki oszczędnościowej, prowadzonej przez rządy konserwatystów od 2010 r., ale także tego, iż przesunięta przez Blaira w kierunku centrum Partia Pracy przestała być w oczach wielu jej wyborców postrzegana jako realna alternatywa.

To zwycięstwo zresztą nie było dobrze przyjęte przez laburzystowskich posłów, który postrzegali Corbyna jako zbyt radykalnego, by mógł odzyskać władzę dla partii. Corbyn znalazł się wówczas w dziwnym położeniu - z jednej strony miał autentyczne poparcie szeregowych członków partii, z drugiej zmagał się z niechęcią sporej części własnych posłów, którzy spiskowali w celu odwołania go z funkcji.

W wyborach w 2017 r. laburzyści dzięki dobrej kampanii - oraz słabej kampanii May - osiągnęli procentowo najlepszy wynik od 20 lat. (Fot. Getty Images)

Głosy wzywające do wewnątrzpartyjnego puczu nasiliły się po referendum z czerwca 2016 r., w którym Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z Unii Europejskiej. Partia Pracy jednoznacznie opowiadała się wówczas za pozostaniem, Corbynowi - który całe życie protestował przeciwko EWG, a potem UE jako instytucjom promującym kapitalizm i wolny rynek - zarzucano jednak, że prowadząc zupełnie bez zaangażowania kampanię pośrednio przyczynił się do Brexitu. Tym razem jednak przewrót pałacowy został odroczony.

Miał on nastąpić po przedterminowych wyborach rozpisanych przez konserwatywną premier Theresę May na czerwiec 2017 r., które - jak wskazywały sondaże - miały przynieść laburzystom historyczną klęskę, zwłaszcza, że ich lider zaproponował w programie podniesienie podatków i renacjonalizację przedsiębiorstw użyteczności publicznej, czyli hasła dyskwalifikujące w oczach przeciętnego Brytyjczyka z klasy średniej.

Tymczasem dzięki dużej mobilizacji młodych wyborców, dla których Corbyn stał się bohaterem walki o bardziej sprawiedliwy świat, dobrej kampanii - oraz słabej kampanii May - laburzyści osiągnęli procentowo najlepszy wynik od 20 lat i byli naprawdę blisko zwycięstwa. To zakończyło wewnątrzpartyjne podawanie w wątpliwość jego przywództwa i mógł on spokojnie przesuwać z powrotem Partię Pracy na tradycyjnie socjalistyczne pozycje, skąd wyciągnął ją Blair.

Wątpliwości co do tego, czy nadaje się on na lidera, a także potencjalnie na premiera - bo od czasu wyborów z 2017 r. przestano na to patrzeć jak na czysto hipotetyczny scenariusz - pojawiły się natomiast w związku z dwiema innymi sprawami.

Po pierwsze - z Brexitem. Partia Pracy przez długi czas nie mogła uzgodnić swojego stanowiska (większość jej posłów popiera pozostanie w UE, ale spora część wyborców zagłosowała za wyjściem), co dawało rządowi możliwość łatwego punktowania przekonując, że w najważniejszej sprawie dla kraju lider opozycji nie ma zdania.

Laburzyści ostatecznie ustalili, że będą chcieli renegocjować umowę z UE, po czym poddać ją pod referendum, przy czym w referendum pozostaną neutralni, ale w ten sposób Corbyn absolutnie nie pozbył się łatki polityka niezdecydowanego.

Po drugie - z antysemityzmem. Ponieważ Corbyn od zawsze popierał sprawę palestyńską, więc z zasady był niechętny Izraelowi, od czasu objęcia przez niego przywództwa w internecie czy wśród szeregowych członków zaczęły się pojawiać wypowiedzi nie tylko sceptyczne wobec Izraela, ale także antysemickie.

Jakkolwiek był to wciąż margines, a sprawa została zapewne mocno rozdmuchana przez media, ale faktem jest, że Corbyn na ten margines nie zareagował odpowiednio szybko i zdecydowanie. Brak takiej reakcji spowodował, iż laburzyści przez całą obecną kampanię musieli się zmagać z zarzutami tolerowania antysemityzmu.

Corbyn próbował w kampanii kierować uwagę wyborców na kryzys systemu publicznej opieki zdrowotnej NHS i rosnące nierówności społeczne, będące efektem prowadzonej przez rządy Partii Konserwatywnej polityki oszczędności.

Jakkolwiek nie przestawił konkretnych dowodów na zarzuty, że rząd Borisa Johnsona chce sprzedać NHS i nie dodawał, że zaciskanie pasa było konieczne, bo to poprzednie rządy laburzystów zostawiły kraj w kryzysie finansowym, ta strategia w dużym stopniu okazała się skuteczna. Wybory nie sprowadzają się - jak chciałby premier Boris Johnson - tylko do tematu Brexitu.

Czy to jednak wystarczy, by Corbyn objął władzę, jest jednak wątpliwe. Sondaże nie dają Partii Pracy żadnych szans na zwycięstwo. Jedyna droga do Downing Street dla Corbyna jest taka, że konserwatyści nie zdobędą samodzielnej większości - co już jest możliwe - a ponieważ nie mają w Izbie Gmin możliwości potencjalnych koalicjantów, mniejszościowy rząd z poparciem innych ugrupowań będzie tworzył Corbyn.

To wciąż nie jest najbardziej realny ze scenariuszy, ale niecałe pięć lat temu samo jego rozpatrywanie byłoby postrzegane jako szaleństwo.

Czytaj więcej:

Naczelny rabin: Antysemityzm zakorzenił się w Partii Pracy

Corbyn tłumaczy się z antysemityzmu, neutralności ws. Brexitu i wydatków

Corbyn zarzuca Johnsonowi "tajne negocjacje" z USA ws. NHS

Corbyn oskarża Johnsona o kłamstwa na temat umowy o Brexicie

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.11.2024
    GBP 5.1751 złEUR 4.3085 złUSD 4.0907 złCHF 4.6238 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama