Apple zamyka sklepy w Hongkongu z obawy przed aktami bezprawia
Amerykański koncern technologiczny zdecydował o wcześniejszym zamknięciu pięciu z sześciu swoich sklepów w specjalnym regionie administracyjnym Chin, Hongkongu. Pracownicy zostali odesłani do domów kilka godzin wcześniej, niż zazwyczaj przewidują godziny otwarcia placówek. Firma na stronie umieściła informację o "specjalnych godzinach otwarcia".
Apple nie jest jedynym pracodawcą, który zdecydował o całkowitym lub wcześniejszym zamknięciu sklepów i oddziałów w Hongkongu. Amerykański koncern kosmetyczny Estée Lauder wysłał mailem zawiadomienie do swoich pracowników zatrudnionych w specjalnym regionie administracyjnym Chin, prosząc mieszkających w dzielnicach Yuen Long i Tuen Mun o "opuszczenie miejsc pracy tak szybko, jak to możliwe" - wskazała gazeta.
Od ponad miesiąca przez Hongkong przetaczają się masowe protesty przeciwko nowelizacji prawa ekstradycyjnego, w jednej z czerwcowych manifestacji uczestniczyły według organizatorów prawie dwa miliony osób. W weekend co najmniej 45 osób zostało rannych po ataku zamaskowanych osobników na podróżnych na stacji metra w Hongkongu. Według świadków, atakowano głównie osoby podejrzewane o udział w antyrządowym proteście. W niedzielę doszło do starć, w których funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego.
Protestujący domagają się wycofania projektu nowelizacji przepisów ekstradycyjnych, która umożliwiłaby m.in. przekazywanie podejrzanych Chinom kontynentalnym. Żądają też śledztwa w sprawie brutalności policji podczas wcześniejszych demonstracji, uwolnienia zatrzymanych, dymisji szefowej administracji Hongkongu oraz powszechnych wyborów władz regionu. Władze utrzymują, że zmiana przepisów jest konieczna, aby uniemożliwić zbiegłym kryminalistom ukrywanie się w tym specjalnym regionie administracyjnym Chin. Wielu odbiera jednak zawieszony obecnie projekt jako kolejny przejaw ograniczania autonomii byłej brytyjskiej kolonii przez władze centralne w Pekinie.