15 lat temu Polska weszła do UE. Negocjacje nie były łatwe
Wejście Polski, a także dziewięciu innych krajów do UE wcale nie musiało nastąpić 1 maja 2004 r. Obserwatorzy ówczesnych rozmów zwracają uwagę, że inne rozszerzenia miały miejsce na przełomie roku. To, w trakcie którego przystąpiła Polska, mogło się odbyć już pod koniec 2002 r., a nawet wcześniej, w 2000 r. Skala problemów, jakie wiązały się z powiększeniem UE, nie pozwoliła jednak na to.
Negocjacje były trudne. Ich finisz przypadł na rząd Leszka Millera i szczyt w Kopenhadze w grudniu 2002 roku, w trakcie którego - według relacji dziennikarzy - kilkakrotnie grożono zerwaniem rokowań. Do duńskiej stolicy polska delegacja nie pojechała bowiem tylko po to, by podpisać gotowe ustalenia. Rozmowy na ostatniej prostej dotyczyły środków finansowych, jakie Polska, a także inne kraje miały dostać od UE na samym początku członkostwa, dopłat do rolnictwa, limitów produkcji mleka, stawek VAT w rolnictwie czy budownictwie.
Millerowi udało się osiągnąć kompromis z innymi państwami UE, ale na sukces, który on przypieczętował, złożyły się lata przygotowań. Już w 1991 r. Polska podpisała umowę o stowarzyszeniu ze Wspólnotami Europejskimi, a rok wcześniej pierwszym ambasadorem Polski przy Komisji Wspólnot Europejskich został Jan Kułakowski. To właśnie on odegra fundamentalnie ważną rolę w trakcie całego procesu negocjacji. Kułakowski zmarł w 2011 r.
"Często jest spór, kto tak naprawdę wprowadził Polskę do Unii Europejskiej. Sam byłem w roli pierwszego ministra do spraw europejskich, negocjatora stowarzyszenia i akcesji w ośmiu rządach, więc uczciwa odpowiedź brzmi: bardzo, bardzo wiele rządów, kolejnych - bo rządy się w Polsce często zmieniały - przyłożyło swoją rękę. Jednym było dane położyć podwaliny, drugim wznieść mury, trzecim położyć dach, a czwartym zatknąć wiechę" - wspomina pierwszy pełnomocnik ds. integracji europejskiej Polski Jacek Saryusz-Wolski.
Jednym z symbolicznych momentów było przesłanie faksem do Rady UE 5 kwietnia 1994 r. przez ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka wniosku o członkostwo. Na start właściwych negocjacji trzeba było czekać jednak jeszcze kolejne 4 lata. Od 3 kwietnia 1998 r. zaczęto porównywać polskie i unijne prawo i zamykać kolejne rozdziały negocjacyjne.
W rządzie Jerzego Buzka powstało stanowisko pełnomocnika ds. negocjacji z UE. Został nim Jan Kułakowski. Mający okazję przyglądać się jego pracy wspominają dziś, że czasem więcej udało mu się osiągnąć krótką bezpośrednią rozmową na wysokim szczeblu niż w czasie miesięcy rozmów technicznych. Kułakowski był znany na Zachodzie. Od lat 60. był sekretarzem generalnym europejskiej organizacji Międzynarodowej Konfederacji Chrześcijańskich Związków Zawodowych, a następnie europejskiej organizacji Światowej Konfederacji Pracy. W latach 1990-1996 był polskim ambasadorem przy Wspólnotach w Brukseli.
"Niebagatelną rolę w procesie negocjacyjnym odegrał urząd Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej powołany w styczniu 1991 r. i kierowany do 1996 r. przez Jacka Saryusza-Wolskiego" - opisywali w 2014 roku archiwiści polskiego MSZ.
Najszybciej, bo już w listopadzie 1998 r. udało się zamknąć rozdział dotyczący nauki, badań, edukacji, kształcenia i młodzieży. Do marca 2002 r. trwały rozmowy dotyczące przepływu kapitału, w tym możliwości kupowania przez cudzoziemców polskiej ziemi. Stanowczość polskich negocjatorów skutkowała tym, że zapisany został 12-letni okres przejściowy. Polska uzyskała też 5-letni okres przejściowy w sprzedaży obywatelom innych państw UE tzw. drugich domów, w tym działek rekreacyjnych i domów letniskowych.
Spory podczas negocjacji odzwierciedlały obawy o koszty rozszerzenia po obu stronach. "Społeczeństwa państw Europy Środkowej i Wschodniej obawiały się wykupu ziemi i nieruchomości, podwyżek cen i utraty podmiotowości. Polacy najbardziej bali się członkostwa drugiej kategorii i pozostania wiecznie ubogimi, nieznanymi i wzgardzonymi krewnymi" - pisze Cezary Lewanowicz w wydanym właśnie raporcie "15 lat Polski w UE" instytutu In.europa.
Po drugiej stronie też było wiele obaw, a co za tym idzie - barier. Kraje UE zagwarantowały sobie aż siedmioletnie odroczenie otwarcia rynków pracy. Jednak dzięki systemowi "2+3+2" niektóre państwa mogły skrócić ten okres nawet do dwóch lat. Dania, Holandia, Irlandia, Szwecja, Grecja i Wielka Brytania zobowiązały się, że od początku będą traktowały Polaków i obywateli innych nowych państw jak przybyszów z obecnych krajów członkowskich.
Po zakończeniu negocjacji ważnym momentem było podpisanie 16 kwietnia 2003 r. w Atenach traktatu akcesyjnego i późniejsze referendum, w którym Polacy powiedzieli "tak" Unii Europejskiej. W konsekwencji Polska stała się 1 maja 2004 r. państwem członkowskim.