"Apokaliptyczna" sytuacja w nowojorskim szpitalu

Aby sprostać natłokowi pacjentów, dysponujący 545 łóżkami szpital publiczny zaczął przenosić chorych niezakażonych koronawirusem do innych placówek, koncentrując się na walce z epidemią.
Według dziennika "New York Post", liczba przypadków koronawirusa w Elmhurst Hospital Center jest tak przytłaczająca, że wczoraj skierowano tam na pomoc 50 pracowników medycznych. "Wszędzie leżą ludzie. Nie mają tu wystarczająco dużo miejsca" - relacjonował reporterowi gazety kierowca karetki.
W środę miejska Korporacja ds. Zdrowia i Szpitala (HHC) określiła Elmhurst jako "centrum kryzysu", potwierdzając, że w ciągu doby koronawirus zabił tam 13 osób. Wczoraj zmarły cztery kolejne. Aby pomieścić ciała, przed szpitalem trzeba było ustawić ciężarówkę-chłodnię.
Kiedy pacjent jest umierający, ze szpitalnych głośników rozlega się specjalny kod "Team 700". Zdarza się to ostatnio kilkakrotnie w ciągu jednej zmiany. Niektórzy ludzie umierają, czekając na łóżko. "Sytuacja jest apokaliptyczna" - przekazała dziennikowi "New York Times" stażystka na oddziale medycyny ogólnej dr Ashley Bray.
Sytuację w przeciążonej izbie przyjęć opisała w nagraniu wideo przesłanym m.in. "New York Timesowi" dr Colleen Smith. Jej zdaniem, podejmowane działania są niewystarczające i zostały wszczęte zbyt późno. "Wiedzieliśmy, co się zbliża. Dziś jest coraz gorzej" - oceniła. Według lekarki, Elmhurst Hospital Center otrzymał w środę pięć respiratorów z innego szpitala.
Szef nowojorskich szpitali publicznych zaprzeczał, jakoby w Elmhurst miało wkrótce zabraknąć respiratorów. Kontynuowanie dostaw, a także wysyłanie dodatkowego personelu dla Elmhurst nazwał priorytetem miejskiego systemu szpitalnictwa.
"Mamy teraz tych pięć respiratorów, ale jeśli korzystający z nich ludzie nie umrą, to podejrzewam, że za dzień czy dwa wrócimy do sytuacji, kiedy będą potrzebne kolejne respiratory. Jest gdzieś podobno 100 mitycznych respiratorów, ale ich nie widzieliśmy" - wskazała Smith.
W nawiązaniu do zapewnień władz, służby zdrowia i kierownictwa szpitali, że wszystko będzie w porządku, przekonywała, że tak nie jest. "Nie dostaję pomocy, jakiej potrzebuję, nie mam nawet materiałów niezbędnych do opiekowania się pacjentami, a to jest Ameryka, mamy być krajem numer jeden" - dodała Smith. Wyjaśniła, że zazwyczaj szpitalny oddział ratunkowy przyjmuje 200 osób dziennie. Teraz zgłasza się 400 lub więcej.
Nie pomogło postawienie namiotu w celu przyjmowania lżej chorych pacjentów - podkreśliła. Za bardzo niepokojące uznała, że obecnie do szpitala zgłaszają się osoby w znacznie cięższym stanie. Są pośród nich osoby w wieku 30-50 lat, którzy nie palą ani nie mają chorób współistniejących.
Lekarka wspomniała też o zachodzących zmianach. Wcześniej uwagę poświęcano głównie osobom z wysoką gorączką. Okazało się jednak, że u pacjentów z temperaturą w normie, lecz z bólami brzucha, dopiero podczas prześwietlenia czy tomografii komputerowej płuc wykrywano objawy charakterystyczne dla koronawirusa. Podobnie mogło być z ofiarami wypadków samochodowych.
"Dlatego zachorowali lekarze stażyści, wiele pielęgniarek i kilku lekarzy po specjalizacji. Sytuacja jest naprawdę przytłaczająca. Jesteśmy bezustannie narażeni. Nie mamy środków ochronnych" - wskazała.
Smith podkreśliła, że chociaż powinna zakładać nową maskę N-95 do badania każdego kolejnego pacjenta, to nie zdejmuje jednej przez cały dzień i nosi tę samą maskę co w miniony piątek.
"Nie dbam o to, że narobię sobie kłopotów, rozmawiając z mediami, chcę, żeby ludzie wiedzieli, że nie jest dobrze, ludzie umierają, nie mamy narzędzi, jakich potrzebujemy na oddziale ratunkowym i w szpitalu, aby się zajmować pacjentami. To naprawdę trudna sytuacja" - konkludowała Smith.
Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio wyraził nadzieję, że do maja uda się potroić liczbę łóżek szpitalnych w mieście z 20 do 60 tysięcy. "Będzie to bardzo, bardzo trudno zrealizować, ale taki jest nasz cel" - tłumaczył.
W stanie Nowy Jork w wyniku powikłań wiążących się z koronawirusem zmarło już 386 osób. Liczba przypadków zakażenia wynosi 37 258.
Od początku epidemii Covid-19 w USA zmarło prawie 1 200 osób. Od wczoraj to w tym kraju jest najwięcej wykrytych przypadków zakażeń na świecie - ponad 83 tys.
Czytaj więcej:
W USA testy na koronawirusa bez wychodzenia z auta
Harvey Weinstein zakażony koronawirusem
Trump uspokaja: "Kryzys związany z koronawirusem wkrótce się zakończy"
Trump: Kwarantanna zabije więcej ludzi niż koronawirus
USA: 46 mln osób może stracić pracę
WHO: W USA może być dzisiaj najwięcej zakażeń na świecie