Menu

Opowieści z Canterbury

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy średniowiecznymi pielgrzymami. Wiele dni temu opuściliśmy nasze małe wioski czy miasteczka i po długiej, głównie pieszej wędrówce, polnymi szlakami, docieramy do Canterbury.


Dziś trudno nam sobie przedstawić jak wielkie wrażenie musiał robić na umęczonych pielgrzymach ten fantastyczny, olbrzymi budynek. Dla ludzi, którzy przez całe życie widzieli tylko parę skromnych chałup i parafialny kościół musiało to być ogromne przeżycie. Niesamowicie wielkie okna z witrażami, przez które słońce rzucało kolorowe cienie, musiały ich przyprawiać o zawrót głowy. Przepięknie rzeźbione fasady, krużganki i wreszcie trzy monumentalne wieże na pewno sprawiały, że żmudna droga była warta celu. Wzniosłe piękno i splendor wnętrza przenosiły tych ludzi w inny, lepszy świat już za życia.

Dziś, żeby wejść do katedry, trzeba kupić bilety, ale nie wtedy, kiedy idziemy na nabożeństwo. Po zakończeniu możemy sobie spokojnie pozwiedzać. Polecam o godzinie 15.15 wieczorne modlitwy, z chórem i krótkim koncertem organowym na zakończenie. Trwa około 40 min., nie udziela się komunii, tylko śpiewa. Jest bardzo nastrojowe i w przepięknym wnętrzu.

Zwiedzanie można zacząć od największej w Europie krypty z dwiema kaplicami (Our Lady) poświęconymi Maryi oraz kaplicą St. Gabriel, gdzie można obejrzeć bizantyjskie freski i kolumny rzeźbione w figury ludzi i zwierząt z X wieku.

W Trinity Chapel znajdują się fantastyczne grobowce Czarnego Księcia z 1376 roku i przepięknie wyrzeźbione w alabastrze, zwieńczone baldachimami groby Henryka IV i jego królowej, Joan z Nawarry. Cała katedra to jedno olbrzymie dzieło sztuki i nie sposób wymienić wszystkich znajdujących się tam skarbów. Sam spacer we wnętrzu to przeżywanie piękna.

Na zewnątrz warto zobaczyć ocalałe części klasztoru z koronkowym dziedzińcem. Budynki te, jak na owe czasy, miały niezwykle wyrafinowany system kanalizacyjny, z bieżącą wodą pompowaną z zewnątrz do wszystkich głównych pomieszczeń.

Relikwie Thomasa Becketta
Choć katedra powstała już w roku 597, to ośrodkiem kultu stała się dopiero po męczeńskiej śmierci Thomasa Becketta w 1117, który jest uznany za świętego zarówno w katolickim jak i anglikańskim kościele.

Uderzyło mnie niezwykłe podobieństwo jego historii z historią życia i śmierci naszego św. Stanisława biskupa męczennika (zginął w 1079 roku). Obydwaj przeciwstawili się ówczesnej władzy, starającej się o ograniczenie wpływu kościoła. Obydwaj zostali zamordowani we wnętrzu kościoła. Św. Stanisław w Krakowie, Thomas Beckett w Canterbury.

Pośmiertne losy obu świętych potoczyły się jednak zupełnie inaczej. Podczas gdy Stanisław jest patronem Polski i godnie spoczywa w pięknej trumnie-relikwiarzu w katedrze na Wawelu, doczesne szczątki Becketta zostały splądrowane i wyrzucone przez samozwańczego reformatora religii króla Henryka VIII.

Do dziś na chodniku, gdzie niegdyś stały relikwie Becketta pali się świeca. Po tym wydarzeniu, katedra w Canterbury podupadła i straciła na znaczeniu. Zanim jednak to się stało, relikwie Thomasa Becketta, spoczywające za głównym ołtarzem ściągały do miasta tysiące pielgrzymów z całej Europy.

Taką pielgrzymkową grupkę opisał Geoffrey Chaucer w swoich słynnych „Opowieściach kanterberyjskich”. Urodzony w 1340 roku, zajmuje poczytne miejsce w kanonie literatury angielskiej, a jego grobowiec to pierwszy pomnik pisarza w Poet’s Corner w Westminster Abbey.

Chaucer nie miał pochodzenia szlacheckiego, był samoukiem. Wybił się jedynie dzięki ciężkiej pracy, inteligencji i kontaktom, dzięki którym dostał się na służbę na dwór królewski. Król go cenił i wkrótce otrzymał tytuł szlachecki. Niestety książę Gloucester nie polubił ambitnego młodzieńca. Kiedy tylko król wyruszył na długą wyprawę wojenną, Chaucer został odsunięty od wszelkich dworskich funkcji. I bardzo dobrze się stało, bo z nudów zajął się poezją i obdarował świat świadectwem swoich czasów czyli „Opowieściami...”.

Kiedy król wrócił tak mu się ten poemat spodobał, że przydzielił Chaucerowi codziennie dzban wina, co jak wiadomo pomaga w tworzeniu... „Opowieści” są co jakiś czas „tłumaczone” na aktualny angielski i są naprawdę rozrywkowe oraz oczywiście pouczające. Jest to historia kilku pielgrzymów z Southwark, w Londynie, wędrujących do relikwii Thomasa Becketta. W ciągu pięciu dni opowiadają sobie znane historie i wymieniają poglądy na życie...

Poświęcona im jest wystawa, a właściwie wielki pokaz z efektami w „Canterbury Tales” na ulicy St. Margaret, bardzo blisko katedry. Wchodząc tam przenosimy się w średniowieczne Canterbury, łącznie z zapachami... Wędrując po świetnie i zabawnie zrekonstruowanych uliczkach możemy wysłuchać „na żywo” pielgrzymów Chaucera, z ich barwnymi historiami.

Jest opowieść dworska rycerza, jest świntuszenie drobnego urzędnika o pozamałżeńskim romansie, jest i ponura historia upadku trzech chciwców. Moją ulubioną była historia wdowy z Bath, która pochowała czterech mężów i w wieku 40 lat poślubiła 20 lat młodszego absolwenta Cambridge. Nie szczędzi ona pikantnych szczegółów, ale też i wygłasza postępowe, jak na owe czasy poglądy. Wesoła wdowa z Bath odpowiada także na odwieczne męskie pytanie: czego te kobiety tak naprawdę chcą (na pewno nie zgadniecie: niezależności i równości). Wizyta w Canterbury Tales w towarzystwie pielgrzymów wysłała nas prosto w średniowiecze, trwające około godziny...

Starówka
Samo Canterbury było niestety bardzo zniszczone w czasie II wojny światowej, odbudowano jednak sporo starówki. Jest ona niewielka, ale bardzo przyjazna turystom. Mieści się tam sporo pubów, restauracji i kawiarni. Polecam „Ferns”, na piętrze nad informacją turystyczną. Można tam zamówić tradycyjną popołudniową herbatę z ciastkami i kanapkami oraz napatrzeć się przez wielkie okna na skwer przed fantastycznie ozdobionym wejściem na dziedziniec katedry.

Będąc w Canterbury warto też obejść ruiny zamku i zajrzeć do najstarszego, ciągle czynnego kościoła w Anglii, St. Martin’s, który znajduje się poza murami średniowiecznego miasta. Opisywany był jako starożytny zabytek już w VIII wieku!
Główną atrakcją i celem wizyty w tym mieście była, jest i będzie jednak katedra. I dziś robi wrażenie, kiedy nasz świat ściga się we wznoszeniu coraz wyższych, bardziej ekstrawaganckich budowli.

To wrażenie wzrasta, kiedy zastanowimy się nad ograniczoną techniką, skromniejszą wiedzą, krótszym i o wiele trudniejszym życiem średniowiecznych ludzi. W przeciwieństwie do szklanych biurowców, katedra jest otwarta dla wszystkich, a piękno wnętrza sprawia, że oddalamy się do czasów, w których panowały zupełnie inne wartości. Być może to jest ten mały cud, dla którego warto tam pojechać...

Więcej informacji:
Dojazd z Londynu drogą A2, około 2 godzin.
Pociągiem: ze stacji Victoria, podróż trwa dwie godziny, odjazdy do Canterbury co 30 min. Bilet około 20 funtów.
Strona katedry w Canterbury: www.canterbury-cathedral.org

Waluty


Kurs NBP z dnia 02.05.2025
GBP 5.0141 złEUR 4.2750 złUSD 3.7722 złCHF 4.5654 zł

Sport