Skarby faraona
Jeśliby na londyńskiej czy warszawskiej ulicy rozpytywać o imię jakiegoś faraona w długiej, liczącej ponad trzy tysiące lat historii Egiptu, wątpię, by wielu pamiętało wielkich władców i wodzów, takich jak Mentuhotep II, Tutmosis III czy Ramzes II.
Kilka osób wspomni zapewne Cheopsa, budowniczego największej piramidy w Gizie, ale najsławniejszym dzisiaj faraonem jest chyba kilkunastoletni chłopak, który panował zaledwie parę lat i niczym szczególnym właściwie się nie zapisał. Był niespełna dziesięciolatkiem, gdy trzy i pół tysiąca lat temu, w 1332 r. p.n.e. wstąpił na tron przodków, a nie dożył nawet 20 lat. Najprawdopodobniej zginął na polowaniu.
To Tutanchamon, przedostatni, 12. faraon 18 dynastii z 31, jakie panowały w Egipcie. Nikt z nas pewno by o nim nie pamiętał, gdyby nie największa archeologiczna sensacja XX wieku, jaką stało się odkrycie jego grobowca jesienią 1922 w roku.
Samo znalezienie miejsca pochówku kolejnego władcy w porytym grobami egipskim Mieście Umarłych w Dolinie Królów nie byłoby może czymś aż tak niezwykłym (jest ich tu aż 62), rzecz w tym, co znaleziono w grobie.
Raj dla złodziei
Od czasów starożytnych królewskie nekropolie fascynowały zgromadzonymi w nich bogactwami, przygotowanymi na pośmiertne, wieczne życie królów. Ich grobowe komnaty oraz korytarze drążono w tajemnicy i pilnie strzeżono nie tylko magicznymi formułami klątw. Mimo to już w starożytności były łupione oraz plądrowane przez rabusiów szukających złota i klejnotów. Uczeni archeologowie, którzy pojawili się tu dopiero w XIX wieku nie mogli co prawda narzekać na brak kamiennych rzeźb, ceramiki i malowideł, ale wszędzie natykali się na ślady złodziei i musieli zadowolić się tym, co im zostawiono w splądrowanych grobowcach. Grób Tutanchamona z pozoru nie był wyjątkiem.
Dwa razy, zapewne niedługo po śmierci młodego faraona, włamali się tu rabusie. Nakradli sporo biżuterii i złotych naczyń, ale ktoś musiał ich spłoszyć, bo większość skarbów jednak zostawili. Strażnicy ponownie zamurowali i opieczętowali grobowiec. Ukryty pod kolejnymi, jakie tu wzniesiono, został zapomniany na kolejne trzy tysiąclecia.
W poszukiwaniu grobu
Angielski archeolog, Howard Carter, był w początkach XX wieku jednym z wielu marzących o wielkim odkryciu wśród piasków Egiptu. Wspomagany finansowo przez pasjonującego się egiptologią lorda Carnarvona prowadził tu wykopaliska już od 1902 roku. W czasie pierwszej wojny zdobył pozwolenie na poszukiwania w Dolinie Królów, najsłynniejszej nekropolii faraonów z okresu Nowego Państwa. Na liście odkrytych tu grobowców brakowało tylko jednego faraona, Tutanchamona.
Carter daremnie poszukiwał go przez lata. Koszty wieloletnich badań były jednak ogromne i latem 1922 roku lord Carnarvon musiał w końcu oświadczyć wezwanemu do Anglii Carterowi, że nie ma już pieniędzy na dalsze poszukiwania. Ostatecznie zgodził się jeszcze na jeden sezon wykopalisk. Niemal w ostatniej chwili szczęście się do nich uśmiechnęło. Po powrocie do Egiptu, 4 listopada, nieoczekiwane odkrycie tajemniczego stopnia poniżej wejścia do późniejszego grobowca Ramzesa VI wzbudziło nowe nadzieje Cartera. Po usunięciu gruzu i odkryciu dalszych stopni w głębokim wykopie znalazł wreszcie opieczętowane wejście do 62 grobu w Dolinie Królów, nikomu nieznanego.
26 listopada 1922 roku po trzech tygodniach oczekiwań na przybycie lorda Carnarvona wybito w końcu otwór prowadzący do przedsionka komory grobowej. Już pierwsze spojrzenie do wnętrza oświetlanego płomieniem świecy, trzymanej przez Cartera, upewniło go o niezwykłości odkrycia.
„Ten blask, to chyba złoto!”
Wszystkie trzy pomieszczenia – przedsionek, sala grobowa i skarbiec pełne były starożytnych, nieoglądanych przez tysiąclecia przedmiotów, unikalnych dzieł sztuki, dokumentów życia i czasów zapomnianego przez wieki faraona. Dziesięć lat zabrało Carterowi wydobycie, skatalogowanie i opracowanie skarbów znalezionych w tym jednym grobie, ale podana przez agencje telegraficzne, radio i prasę sensacyjna wiadomość o jego odkryciu już następnego dnia obiegła całą ziemię.
Nie trzeba było wiele czasu by Egipt stał się modnym. Wszędzie – od „egipskich” filarów i architektonicznych detali fasad salonów gry i kin, przez przedmioty użytkowe i meble, w biżuterii art deco i w modzie pojawiły się dekoracyjne motywy inspirowane znaleziskami Cartera. Z filmowych ekranów tłumy straszył Borys Karloff jako „Mumia”, echo prasowych pogłosek, jakoby niewczesna śmierć lorda Carnarvona w roku 1923, niedługo po odkryciu grobu, była skutkiem działania magicznej klątwy, zemstą faraona za zakłócenie mu spokoju.
Poznajmy rodzinę
Tajemniczy starożytny Egipt potrafi fascynować i zachwycać. Możemy się o tym sami przekonać, bo owiane legendą skarby Tutanchamona, pokazywane w Londynie na słynnej wystawie w latach 70., ponownie tutaj przybyły. Jest to okazja do lepszego poznania chłopca-faraona i jego rodziny. Ciekawsza niż by się mogło zdawać. Jego ojcem był faraon Echnaton, wsławiony radykalnymi, choć krótkotrwałymi zmianami egipskiej religii i kanonu sztuki, wyklęty przez kapłanów herezjarcha.
Jego wizerunki i dzieła z jego czasów łatwo poznać, bo wszystkie postacie są dziwnie wydłużonych głowach, wiotkie i kobiece czy to jako świadectwo rzadkiej choroby samego Echnatona, czy w symbolicznym pragnieniu zawarcia cech dwóch płci w osobie faraona, boskiego jak życiodajna tarcza słońca Atona, której kult propagował.
Pierwsza żona ojca, to z kolei słynna z piękności i żądna władzy Nefretete, druga to Kija, matka Tutanchamona. Zachwyca też wielka złocona trumna babki, królowej Tjuyi, małżonki potężnego faraona Amenhotepa III, dziada Tutanchamona, którego władza sięgała poza Egipt, aż na syryjska pustynię.
Twarz i ciało Tutanchamona
Oglądamy oczywiście i liczne przedstawienia samego władcy, od witającej nas na początku wystawy malowanej, chłopięcej w rysach półfigury, która, jak sądzą niektórzy, mogła kiedyś służyć jako manekin służący do pasowania strojów dla młodego faraona, po kamienną figurę boga Amona o rysach Tutanchamona. Znaleziono ją w zatłoczonym dziś od turystów kompleksie świątyń w Karnaku, leżącym na przeciwległym grobowcom Doliny Królów brzegu Nilu.
Młody faraon przywrócił tu starodawne kulty i kapłanów, a zrywając z monoteistyczną herezją ojca zmienił też swe pierwotne, otrzymane od ojca imię z Tutanch-Aten, na Tutanch-Amon – czyli „Żywy wizerunek Amona”, pod którym go dziś pamiętamy.
Sama mumia faraona nie przyjechała do Londynu, ale dzięki multimedialnej prezentacji oglądamy zawierające się jedne w drugich zwielokrotnione sarkofagi i trumny, a wreszcie i zdjęcia mumii prześwietlonej rentgenowskimi promieniami. Wraz z anatomiczną rekonstrukcją wyglądu twarzy i rezultatami niedawno przeprowadzanych studiów nad urazem czaszki, od którego zmarł Tutanchamon, uzupełniają pokaz skarbów popisem najnowszej technologii i nauki.
Bagaż na drugie życie
Naturalnie nie wszystkie z setek znalezionych w grobowcu przedmiotów, jakie miały towarzyszyć Tutanchamonowi w jego pośmiertnym życiu, przywieziono. I bez nich pełno tu oglądania, od złoconych i polichromowanych rzeźb opiekuńczych bogów (często o twarzy faraona), kunsztownej biżuterii, naszyjników, pektorałów i pierścieni, rytualnych insygniów władzy faraona z dwoma berłami: łagodności (pasterska laska)i sprawiedliwej kary (bicz), do alabastrowych waz i naczyń o błękitnej polewie kojarzonej z życiodajną wodą i niebem.
Są inkrustowane kością słoniową meble, rzeźbione krzesła z czarnego hebanu, złocone i intarsjowane skrzynie z hieroglifami oraz misternie zdobione przedmioty codziennego użytku, od gier, przez obrożę dla psa, sztylet ze złotą rękojeścią i sandały, po śliczną łyżkę na kosmetyki w kształcie płynącej dziewczyny. Zachwyca to, w jak doskonałym stanie zachowało się tyle z tych skarbów. Podziwiamy bogactwo użytych materiałów, artyzm wykonania, a często i nakładające się na siebie skomplikowane symboliczne znaczenia form, kształtów i kolorów. Opisać wszystko nie sposób, trzeba to zobaczyć.
Choć bilety nie są tanie, tym razem (inaczej niż w przeszłości) duża część zysków wróci do Egiptu, wspomagając niezbędne prace konserwacyjne i dalsze badania, więc swą wizytą przysłużymy się także słusznej sprawie.



















