La Liga: Barcelona half-used Real's slip-up, Lewandowski without a goal

Drużyna z Wojciechem Szczęsnym w bramce i Robertem Lewandowskim na szpicy wychodząc na boisko Stadionu Olimpijskiego miała świadomość, że w przypadku zwycięstwa odskoczy na sześć punktów od najgroźniejszego, a w zasadzie już jedynego rywala w walce o tytuł.
I zaczęło się po myśli lidera, który objął prowadzenie już w siódmej minucie po trafieniu Gaviego. Cieszył się z tego ledwie 10 minut, gdyż po rzucie rożnym Argentyńczyka Giovaniego Lo Celso głową piłkę do bramki skierował brazylijski obrońca Natan.
W drugiej połowie trener Barcelony Hansi Flick wprowadził do gry będącego ostatnio w świetnej formie Brazylijczyka Raphinhę, ale i on nie pomógł w sforsowaniu defensywy rywala Jagiellonii w Lidze Konferencji.
Skończyło się 1:1 i to pierwsza strata punktów "Barcy" w lidze od... 18 stycznia. Następnych dziewięć spotkań wygrała.
Z drugiej strony przerwana została wyśmienita seria Betisu, który wygrał sześć poprzednich potyczek, a punkt w sobotę pozwolił mu awansować na piąte miejsce.
W czwartek zespół 71-letniego chilijskiego trenera Manuela Pellegriniego podejmie Jagiellonię w pierwszym starciu ćwierćfinałowym LK.
Lewandowski, który rozegrał całe spotkanie, z 25 golami przewodzi klasyfikacji strzelców. O trzy mniej ma Kylian Mbappe z Realu.
Więcej powodów do zadowolenia miał Szczęsny, który mimo straconej bramki w kilku innych sytuacjach spisał się bez zarzutu, co oznacza, że stojąc między słupkami w koszulce Barcelony nie zaznał jeszcze porażki, a licznik wskazuje już 20 takich meczów.
We wszystkich rozgrywkach zespół z nim w składzie zanotował 17 wygranych i trzy remisy. 10 razy Polak zachował czyste konto.
"Barca ożywia ligę" - podkreśliła hiszpańska gazeta "AS" po końcowym gwizdku w Barcelonie. Ten tytuł świetnie korespondował z ogłoszonym przez "Marcę" kilka godzin wcześniej rozstrzygnięciu La Ligi po sensacyjnym, pierwszym od 17 lat zwycięstwie Valencii n Santiago Bernabeu.
"Królewscy" przegrali 1:2 tracąc decydującego gola w szóstej minucie doliczonego czasu gry po strzale swojego byłego zawodnika Hugo Duro.
Spotkanie na Santiago Bernabeu od początku nie układało się po myśli gospodarzy. W 12. minucie po analizie VAR sędzia przyznał im rzut karny. Do piłki podszedł Vinicius Junior, który nie wykorzystał podobnej okazji całkiem niedawno, w meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt. Tym razem Brazylijczyk trafił w światło bramki, ale strzelił na tyle sygnalizowanie, że Gruzin Giorgi Mamardaszwili obronił.
Chwilę później było 0:1. Po rzucie rożnym skutecznym strzałem głową popisał się gwinejski obrońca Mouctar Diakhaby.
Real odrobił straty krótko po przerwie, a za zmarnowaną "jedenastkę" zrehabilitował się Vinicius Junior, ale ostatnie słowo należało do "Nietoperzy".
To druga w sezonie porażka zespołu trenera Carlo Ancelottiego na własnym terenie. Poprzedniej doznał 26 października w El Clasico z Barceloną 0:4.
Niskie noty zebrał debiutujący w bramce Realu 19-letni Fran, który musiał zastąpić kontuzjowanych Belga Thibaut Courtois i Ukraińca Andrija Łunina. Trener Carlo Ancelotti przekazał, że ma nadzieję, iż jeśli nie obaj, to choć jeden z nich będą do jego dyspozycji w zbliżającym się meczu ćwierćfinałowym Champions League w Londynie z Arsenalem.
"Myślę, że rozegraliśmy całkiem dobry mecz i stworzyliśmy mnóstwo szans. Byliśmy bardzo blisko kolejnych bramek, ale zabrakło nam efektywności, skuteczności. Na pewno szanse na tytuł sami sobie ograniczyliśmy, ale będzie walczyć do końca" - podkreślił włoski szkoleniowiec.
Czytaj więcej:
Puchar Hiszpanii: Real potrzebował dogrywki, aby awansować do finału
Puchar Hiszpanii: Barcelona w finale