Not sure because it's woke!' Jeremy Clarkson on relocation dilemma if he 'quits Britain'
Były prezenter popularnego na całym świecie programu motoryzacyjnego "Top Gear" stwierdził, że nigdy nie zamierza emigrować do Australii i Nowej Zelandii, pomimo sytuacji panującej w Wielkiej Brytanii, zmagającej się z problemami gospodarczymi związanymi z pandemią i Brexitem.
Dziennikarz skrytykował Australię. "Jedynym powodem, dla którego warto tam wyjechać jest to, że straciłeś pracę, żona cię opuściła, dzieci cię nienawidzą i masz tylko jednego obserwatora na Instagramie" – pisze w swoim tekście.
"A Nowa Zelandia jest jeszcze gorsza. Jest teraz tak prawicowa, że BBC nazywa ją krajem postępowym i z radością podlizuje się pani premier, która nie mogła poradzić sobie z pandemią, bo właśnie układała swoje dziecko do snu" – dodaje publicysta.
I kontynuuje: "Jednak wszyscy zapominamy o pewnej części świata, gdzie podejrzewam, że wszyscy bylibyśmy całkiem szczęśliwi. Europa Wschodnia. Lub, mówiąc konkretnie, Polska".
W żartobliwym tonie to właśnie Polskę Clarkson uznał za najlepszy kraj do zamieszkania po emigracji z Wielkiej Brytanii.
"Siedzimy i marudzimy, że wszyscy kierowcy ciężarówek i budowlańcy wrócili do Polski. Jeśli tego właśnie chcemy — dobrze zbudowanych domów i regularnych dostaw papieru toaletowego — dlaczego i my nie przeprowadzimy się do Warszawy?" - pyta 61-letni podróżnik.
Następnie dziennikarz telewizyjny docenił znakomite poczucie humoru Polaków i pochwalił fakt, że kraj szczyci się "właściwymi" porami roku.
Felieton Clarksona jest osobliwą krytyką obecnej sytuacji Wielkiej Brytanii, która zmaga się m.in. z niedoborem kierowców ciężarówek i rosnącym brakiem niektórych produktów w sklepach.
Czytaj więcej:
Tych produktów może zabraknąć na święta w UK
Rishi Sunak: Ministrowie robią, co mogą, aby zapobiec brakom w sklepach
Brexit: Jakich pracowników w UK brakuje najczęściej? Na rządowej liście nie ma budowlańców
Rząd UK złagodzi restrykcje w pracy zagranicznych kierowców ciężarówek