Another Johnson scandal? He called Emmanuel Macron "Putin's toycat"
Guto Harri ujawnił w swoim podcaście Unprecedented napięcia, które panowały w pierwszych miesiącach wojny na Ukrainie między Johnsonem a Macronem. Jak przyznał, zaczęły się one jeszcze przed jej rozpoczęciem, gdy francuski prezydent tuż przed rosyjską napaścią pojechał do Moskwy, aby rozmawiać z Władimirem Putinem.
"Boris opisał to prywatnie jako przyprawiające o mdłości, a w międzyczasie myślę, że Macron odczuwał presję spowodowaną tym, że wyglądało na to, iż Boris załatwia Ukrainie całą pomoc militarną. Tak więc, gdy brytyjska prasa ostro krytykowała brytyjski rząd za naszą reakcję na kryzys uchodźczy, Macron podkręcił atmosferę, krytykując Borisa dość bezpośrednio" - relacjonuje Harri.
"O ile Boris nie ma skłonności do wpadania w złość, ani używania szczególnie mocnego języka, to w tym przypadku naprawdę go poniosło. Na porannym spotkaniu z naszą małą grupą po prostu rozpoczął gwałtowny atak na Emmanuela Macrona, mówiąc w zasadzie, że jest on czteroliterowym słowem zaczynającym się na C (użyte słowo można przełożyć na polski również przy pomocy czteroliterowego słowa na C - przyp. red.), jest dziwakiem, jest lizusem Putina, musimy przejechać po nim korkami (termin rugby, który w zasadzie oznacza bójkę - przyp. red.), potrzebujemy orgii bicia żabojadów. Będę musiał dać mu w dziób" - opisuje Harri.
Dodał jednak, że po kilku tygodniach obu politykom udało się naprawić relacje i podczas szczytu G7 poszli razem na whisky.
Rzecznik Johnsona poinformował, że były premier nie przypomina sobie tych słów.
Czytaj więcej:
Boris Johnson: Wprowadziłem w błąd parlament, ale nie zrobiłem tego celowo
Były premier Johnson zeznając pod przysięgą zaprzecza, że kłamał w sprawie "Partygate"
Tylko 26 proc. Francuzów dobrze ocenia Macrona. Prezydent wygwizdywany podczas spotkań z wyborcami