Usunięcie Borisa Johnsona ze stanowiska nie leży w interesie UK

Johnson po raz kolejny walczy o swoją polityczną przyszłość po ponownym poruszeniu tematu "Partygate", w wyniku czego stał się pierwszym urzędującym premierem ukaranym za złamanie prawa, po tym jak dostał grzywnę za udział w spotkaniu na Downing Street podczas lockdownu w czerwcu 2020 roku.

Z jednej strony Johnsonowi grozi odwołanie ze stanowiska w drodze głosowania nad wotum zaufania ze strony jego własnych posłów z Partii Konserwatywnej, zaniepokojonych tym, że awantura zaszkodzi ich wyborczym perspektywom.

Z drugiej strony, premierowi grozi poddanie pod głosowanie propozycji przeprowadzenia dochodzenia w sprawie ewentualnego wprowadzenia w błąd parlamentu w związku ze wspomnianym skandalem, co jeszcze bardziej zwiększyłoby presję na niego, by zrezygnował.

Przewodniczący partii Oliver Dowden wystąpił w programie BBC Sunday Morning, by bronić swojego zwierzchnika. Stwierdził, że "poczucie krzywdy i złość" spowodowane wybuchem afery "Partygate" należy zrównoważyć "naprawdę dobrymi rzeczami, których dokonał jako premier - realizacją programu szczepień, doprowadzeniem do Brexitu czy działaniami na Ukrainie - ale także wyzwaniami, przed którymi obecnie stoimy, czy to w zakresie bezpieczeństwa narodowego, czy energetycznego".

"Uważam, że niestabilność i niepewność spowodowana zmianą przywództwa nie leży w interesie narodowym" – podkreślił.

Wydawało się, że Johnson odbudował nieco swoją pozycję dzięki reakcji Wielkiej Brytanii na inwazję Rosji na Ukrainę, ale powrót do tematu afery związanej z imprezami na Downing Street w tym miesiącu ponownie podkopuje jego autorytet jako premiera.

Dowden podkreślił jednocześnie, że premier "ma jeszcze dużo do zaoferowania" i przyznał, że spodziewa się, iż Johnson obejmie przywództwo nad Partią Konserwatywną w następnych wyborach powszechnych.