Rośnie popularność wirtualnych cmentarzy

Jak czytamy na portalu radia Tok Fm, opinie o internetowych są podzielone. Nie popiera ich m.in. część księży. Zdaniem ojca Leona Dyczewskiego z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wirtualne cmentarze to niejako komercjalizacja śmierci. “Brakuje tu osobistego kontaktu ze zmarłym. Na cmentarzu zapalamy znicz. Jesteśmy tam we wspólnej przestrzeni z naszym bliskim” - mówi. Dodaje, że pomysł służy komuś, kto chce na tym zarobić.

Miejsce na wirtualnym cmentarzu kosztuje od 25 do 300 zł (miejsce VIP-owskie) za miesiąc. Zapalenie znicza czy złożenie wirtualnego wieńca to kolejne kilkudziesiat złotych. W sieci można wybrać wzór znicza czy rodzaj kwiatów, które pojawią się na wirtualnym grobie naszego bliskiego.

Na forach wirtualnych cmentarzy wiele osób krytykuje tę nową "tradycję". “To absurdalne i głupie. Nic nie zastąpi zapalenia znicza na cmentarzu” - piszą internauci. Inni bronią pomysłu: “Chodzi o pamięć o zmarłym, a nie o prawdziwy zapalony znicz” - argumentują.

Dr Andrzej Juros z Instytutu Socjologii KUL nie ma wątpliwości: nie uciekniemy od wirtualnej rzeczywistości. “Ten cmentarz to rzecz umowna. To nie jest coś, co bezcześci zwłoki czy bezcześci miejsce. Miejsce wirtualne też wymaga uświęcenia. I to od nas zależy, co my z tym zrobimy” - tłumaczy.

Zdaniem psychologów, pojawienie się wirtualnych cmentarzy wynika z tego, że ludzie mają coraz mniej czasu. “Jeśli grób kogoś bliskiego znajduje się setki kilometrów od nas to zapalenie znicza na grobie wirtualnym można traktować w sposób symboliczny” - mówi psycholog dr Małgorzata Sitarczyk. Uważa, że twórcy wirtualnych cmentarzy marketingowo znakomicie trafili w potrzebę człowieka. Z jednej strony zależy nam na kultywowaniu pamięci o zmarłych, ale z drugiej strony jesteśmy coraz bardziej wygodni. “Myślę się, że chętnych do odwiedzania wirtualnych cmentarzy będzie przybywać” - dodaje Sitarczyk.