Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Famous German family businesses still have not come to terms with their Nazi past

Famous German family businesses still have not come to terms with their Nazi past
Wiele niemieckich firm ma za sobą mroczną przeszłość. (Fot. Getty Images)
Many family businesses in Nazi Germany used the labor of forced laborers. They admit it reluctantly - most often only as a result of pressure from public opinion and the media. In many cases, it began only several dozen years after the end of World War II, and often continues to this day - describes the Deutschlandfunk (DF) website.
Advertisement
Advertisement
News available in Polish

"W okresie powojennym nie było poczucia niesprawiedliwości, podobnie jak nie było go podczas samej wojny. Praca przymusowa była tak wszechobecna, że (nawet po 1945 roku – przyp.red.) postrzegano ją jako zwykły efekt uboczny wojny" – stwierdza DF.

Członkowie rodziny Reimann byli narodowymi socjalistami w latach 20., w latach 30. wspierali rozwój narodowego socjalizmu. Obecnie należą do najbogatszych rodzin w Niemczech - ich majątek jest szacowany na 20-30 mld euro. Posiadają udziały w takich firmach jak Jacobs Kaffee, Schweppes czy Calgon. W okresie narodowego socjalizmu w należącej do nich firmie chemicznej Benckiser pracowało ponad 800 robotników przymusowych.

Dopiero niedawno rodzina Reimann założyła fundację w celu wspierania byłych ofiar narodowego socjalizmu.

Historia niektórych niemieckich marek pozostaje nieznana dla większości ludzi. (Fot. Getty Images)

"To zdumiewające zjawisko: dopiero ponad 70 lat po upadku narodowego socjalizmu rodzina zaczęła badać, w jaki sposób przodkowie czerpali korzyści z nazistowskiej polityki gospodarczej i w jaki sposób byli zamieszani w zbrodnie nazistowskiego reżimu" – stwierdził DF.

Reimannowie nie są wyjątkami: inne znane dynastie przedsiębiorców, tacy jak Quandtowie (twórcy samochodów BMW), Bahlsenowie, Oetkerowie czy Flickowie zaczęli zajmować się swoją historią długo po zakończeniu drugiej wojny światowej – "bardziej z konieczności, niż dobrowolnie".

DF przytacza historię Jerzego Jelińskiego, który jako 14-latek został wywieziony w 1942 roku z Łodzi do Niemiec, gdzie musiał pracować w stolarni, zakładach chemicznych i wreszcie przy wielkim piecu hutniczym w Spandau – w firmach należących do Flicków. Pracował tam ponad siły, w nieludzkich warunkach, w dziurawych butach – podkreśla DF.

"Jeliński był jednym z milionów cudzoziemców, deportowanych do Niemiec przez reżim nazistowski do pracy przymusowej. W czasie II wojny światowej byli oni pilnie potrzebni, ponieważ Niemcy byli wysyłani na front. Wiele firm, zwłaszcza z branży zbrojeniowej, mogło utrzymać produkcję jedynie dzięki pracownikom przymusowym. Korzystanie z taniej siły roboczej było bardzo opłacalne" – opisuje DF.

Niemieckie obozy koncentracyjne pozwoliły wzbogacić się wielu firmom. (Fot. Getty Images)

"Szacujemy, że do pracy w Rzeszy Niemieckiej wykorzystanych zostało blisko 13 milionów osób z okupowanych terenów Europy, w tym wiele dzieci i młodzieży. Wykorzystywano ich do niewolniczej pracy na terenie całych Niemiec, w dużych zakładach zbrojeniowych, ale także w kościołach, gminach, mniejszych zakładach rzemieślniczych, piekarniach, oraz w prywatnych gospodarstwach domowych" – podkreśliła Christine Glauning, kierownik Centrum Dokumentacji Nazistowskiej Pracy Przymusowej w Berlinie-Schoeneweide.

Spośród tych 13 mln robotników przymusowych blisko 2,7 mln zmarło z powodu złych warunków pracy i życia. Wśród nich byli m.in. jeńcy wojenni i więźniowie obozów koncentracyjnych.

W 1947 stojący na czele gigantycznego koncernu Friedrich Flick stanął przed sądem wojskowym w Norymberdze, gdzie oskarżono go o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości - wykorzystywanie pracy niewolniczej na gigantyczną skalę.

W grudniu 1947 Flick roku został skazany na 7 lat więzienia, ale na wolność wyszedł już wiosną 1950 roku. "Od tamtej pory postawił się w roli bezbronnej ofiary bezwzględnego reżimu i terroru. Pod tym względem niewiele różnił się od większości Niemców. Od tamtego czasu wszystkie rządy federalne i prawie wszystkie firmy odmówiły przyjęcia odpowiedzialności za pracę przymusową, wyzysk i nadużycia" – konkluduje DF.

Na niewolniczej pracy niemiecka gospodarka zarobiła krocie. (Fot. Getty Images)

DF podkreśla też, że przez dekady roszczenia odszkodowawcze z tytułu pracy przymusowej były odrzucane.

"Uzasadniano, że nazistowska praca przymusowa nie była złem, lecz środkiem mającym na celu eliminację niedoboru siły roboczej, spowodowanego wojną. Dopiero po zjednoczeniu Niemiec w latach 90. rozgorzała dyskusja o pracy przymusowej i odszkodowaniach, ale wyłącznie pod presją zagranicy, szczególnie USA, gdzie groziły bojkotem i pozwami zbiorowymi przeciwko niemieckim firmom" – przypomina DF.

Tylko dzięki tym zewnętrznym naciskom niemiecki rząd i gospodarka doszły do porozumienia w sprawie tzw. funduszu kompensacyjnego i powołania fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość" (EVZ).

"Jeśli zestawić płatności poszczególnych firm z odniesionymi faktycznymi korzyściami, kwoty te były zawsze stosunkowo niewielkie, dodatkowo oczywiście można je było odliczyć od podatków" – podsumowuje DF, dodając, że byli robotnicy przymusowi otrzymywali za swoją niewolniczą pracę maksymalnie 7,7 tys. euro na osobę. 

Czytaj więcej:

Londyn: Dom aukcyjny sprzedaje kolekcję biżuterii zgromadzoną przez niemieckiego nazistę

Austria: Mimo głosów sprzeciwu dom, w którym urodził się Hitler, będzie siedzibą policji

Jak niemieckie media przypominają o 84. rocznicy wybuchu II wojny światowej?

"Wielka Brytania, USA i Francja wypowiedziały wojnę Hitlerowi nie po to, by bronić Polski"

    Advertisement
    Advertisement
    Rates by NBP, date 21.06.2024
    GBP 5.1291 złEUR 4.3331 złUSD 4.0527 złCHF 4.5437 zł
    Advertisement

    Sport


    Advertisement
    Advertisement