Downing Street apologises to Queen over lockdown parties
Szefa rządu nie było 16 kwietnia 2021 roku na Downing Street, tym niemniej ujawniona dzisiaj przez dziennik "Daily Telegraph" sprawa jeszcze pogarsza jego sytuację w związku z całą serią nieformalnych przyjęć, spotkań towarzyskich i imprez, które odbywały się na Downing Street w czasie, gdy z powodu restrykcji covidowych były one zabronione.
"Jest głęboko godnym ubolewania, że miało to miejsce w czasie żałoby narodowej i Numer 10 (Downing Street 10, czyli biuro premiera - przyp. red.) przeprosił pałac. Jak słyszeliście od premiera w tym tygodniu, przyznał, że Numer 10 powinien zachowywać najwyższe standardy i wziął odpowiedzialność za rzeczy, których nie udało nam się dobrze" - oświadczył rzecznik Johnsona.
Zapytany, dlaczego to biuro przeprosiło, a nie szef rządu osobiście, rzecznik odpowiedział: "Cóż znowu, premier powiedział, że wcześniej dokonano błędnych osądów i słuszne jest, aby ludzie przeprosili, tak jak premier zrobił to wcześniej w tym tygodniu. Pozostaje faktem, że nie mogę przesądzać o dochodzeniu, które jak wiecie, trwa i prowadzone jest przez Sue Gray, ale zdajemy sobie sprawę ze znaczącego oburzenia opinii publicznej i jest godnym ubolewania, że miało to miejsce w czasie żałoby narodowej".
Wcześniej za opisaną przez "Daily Telegraph" sytuację przeprosił były dyrektor ds. komunikacji James Slack. To właśnie z powodu jego odejścia z pracy na Downing Street i przejścia do dziennika "The Sun" zorganizowana była jedna z dwóch imprez w dniu 16 kwietnia 2021 roku. Oświadczył, że chce "bezwarunkowo przeprosić za gniew i ból tym spowodowany". "To wydarzenie nie powinno było mieć miejsca w czasie, w którym miało miejsce. Jest mi bardzo przykro i biorę pełną odpowiedzialność" - dodał.
"Daily Telegraph" ujawnił, że tego dnia na Downing Street odbyły się dwie imprezy - jedna z powodu odejścia Slacka, druga - pożegnania jednego z fotografów premiera. Początkowo odbywały się oddzielnie - przy czym ta druga w piwnicy budynku, w słabo wentylowanym pomieszczeniu, czyli w warunkach, gdzie koronawirus rozprzestrzenia się najłatwiej - ale około północy obie połączyły się w jedną imprezę w ogrodzie Downing Street. Razem było tam wówczas ok. 30 osób.
Jak opisuje "Daily Telegraph", powołując się na świadków, w tym uczestników tych imprez, w pewnym momencie pojawiła się obawa, że może zabraknąć alkoholu, więc jedna z osób poszła do pobliskiego supermarketu i w walizce przyniosła kilka butelek wina. Z kolei uczestnicy imprezy w piwnicy wyrażali obawy, że w czasie gdy tańczyli, zbyt dużo wina wylało się na dywan. Później, gdy wszyscy przenieśli się do ogrodu, jeden z członków personelu na Downing Street wszedł na dziecięcą huśtawkę nowo narodzonego syna Borisa Johnsona i ją złamał. Impreza miała się zakończyć późno po północy z piątku na sobotę.
Dzisiaj rano jeden z wiceministrów spraw wewnętrznych - Damian Hinds - występując w stacji Sky News przyznał, że był zszokowany czytając te doniesienia.
Czytaj więcej:
Sondaże: Johnson powinien ustąpić w związku z przyjęciami w lockdownie
Boris Johnson przeprasza za spotkanie podczas restrykcji. Nie poda się jednak do dymisji
Mimo przeprosin Johnsona część konserwatystów nadal chce jego rezygnacji
Brytyjskie media: Partyjne głosowanie nad odwołaniem Johnsona kwestią czasu
Brytyjskie media: Było więcej łamiących zakazy imprez na Downing Street