Real Madrid triumph in Champions League final
Real w finale rozgrywek o Puchar Europy, mających od 1992 roku formułę Ligi Mistrzów, wystąpił już po raz 18. Z 15 triumfami, poprzedni w 2022 roku, jest absolutnym rekordzistą na Starym Kontynencie. Dla porównania - drugi w zestawieniu AC Milan ma siedem takich sukcesów.
Imponująco wygląda również kolekcja trenera Carlo Ancelottiego. Prawie 65-letni Włoch już po raz szósty poprowadził drużynę w finale LM. Pięciokrotnie cieszył się ze zwycięstwa - dwa razy z AC Milan (2003 i 2007) i trzykrotnie z Realem (2014, 2022 i 2024). Przegrał tylko pamiętne spotkanie z Liverpoolem w Stambule w 2005 roku po rzutach karnych, które świetnie bronił Jerzy Dudek.
Borussia w finale najbardziej prestiżowych rozgrywek zaprezentowała się po raz trzeci, a jedyny triumf zanotowała w 1997 roku. Natomiast w 2013, w składzie z Robertem Lewandowskim, Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, uległa na... Wembley Bayernowi Monachium 1:2.
W swoich krajowych ligach znacznie lepiej w minionym sezonie spisywał się Real. "Królewscy" sięgnęli po mistrzostwo Hiszpanii, detronizując Barcelonę, natomiast piłkarze BVB zajęli dopiero piąte miejsce w Bundeslidze.
Wśród gości sobotniego finału był wiceprezydent UEFA i znakomity w przeszłości piłkarz Zbigniew Boniek, a także trenerskie sławy - m.in. Juergen Klopp, Jose Mourinho i Zinedine Zidane.
Klopp pracował kiedyś z Borussią (m.in. doprowadził ją do finału w 2013), a Mourinho i "Zizou" to w przeszłości trenerzy Realu. Zidane był również znakomitym piłkarzem zespołu z Madrytu.
Przed meczem tradycyjnie odbyła się ceremonia otwarcia, którą uświetnił swoim występem Lenny Kravitz.
Spotkanie zaczęło się od... wbiegnięcia kilku kibiców na murawę i związanej z tym krótkiej przerwy. Kiedy wreszcie piłkarze mogli już grać, do ataków ruszyła Borussia.
Piłkarze BVB sprawiali przed przerwą znacznie lepsze wrażenie od rywali. Między 21. i 28. minutą stworzyli aż trzy znakomite sytuacje.
Najpierw sam przed bramkarzem Realu znalazł się Karim Adeyemi, ale po minięciu golkipera pobiegł za bardzo w lewą stronę i jego strzał został zablokowany. Chwilę potem Niclas Fuellkrug - również w sytuacji sam na sam - trafił w słupek (prawdopodobnie po minimalnym spalonym), a w 28. minucie groźnie strzelił Adeyemi, lecz górą był Thibaut Courtois.
"Królewscy" przed przerwą nie stworzyli praktycznie żadnej groźnej sytuacji, jednak drugą połowę zaczęli od dwóch strzałów po stałych fragmentach gry, m.in. z rzutu wolnego niemieckiego pomocnika Toniego Kroosa, który po Euro 2024 zakończy karierę.
Borussia, która w pierwszą połowę włożyła mnóstwo sił i zaangażowania, w miarę upływu czasu atakowała coraz rzadziej, skupiając się bardziej na defensywie. Real - przeciwnie. Po pierwszej części zachował siły i w drugiej stawał się coraz groźniejszy, mając chyba przekonanie, że w końcu doczeka się wielkiej szansy.
No i się doczekał... W 74. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Kroosa skutecznym uderzeniem głową popisał się Dani Carvajal.
Zdobycie bramki wyraźnie dodało skrzydeł "Królewskim" i kompletnie podcięło je zmęczonej Borussii.
Co chwilę na bramkę Gregora Kobela sunęły groźne ataki, po których Szwajcar musiał popisywać się umiejętnościami. W 83. minucie golkiper BVB był jednak bezradny - po błędzie holenderskiego obrońcy Iana Maatsena wynik na 2:0 podwyższył Brazylijczyk Vinicius Junior.
"Dortmund zapłacił cenę za to, że nie wykorzystał w pełni swojej dominacji w pierwszej połowie" - napisała agencja AP.
Do końca rezultat nie uległ już zmianie. Wprawdzie Borussia trafiła do siatki (Fuellkrug), ale po wyraźnym spalonym.
Carvajal, Modric, Kroos i Nacho po raz szósty wywalczyli najcenniejsze trofeum klubowe w Europie, wyrównując osiągnięcie legendy Realu Francisco "Paco" Gento.
Na ławce rezerwowych Borussii był Marcel Lotka, trzeci bramkarz tego zespołu. Zawodnik mający za sobą występy w juniorskich reprezentacjach Polski nie zagrał dotychczas ani razu w pierwszym zespole BVB.
Czytaj więcej:
Piłkarska Liga Mistrzów: Bezpośredni awans drużyn z piątych miejsc we Włoszech i w Niemczech
Piłkarska Liga Mistrzów: Hiszpańskie media wierzą w zwycięstwo Realu w finale