Not easy, but successful return of the British to hard courts
Murray pokonał Amerykanina Mackenzie McDonalda 3:6, 6:4, 7:5, ale zajęło mu to ponad dwie i pół godziny. Pojedynek z powodu opóźnień związanych z opadami deszczu zaczął się dopiero po godz. 22 czasu miejscowego.
31-letni Szkot daleki był od swojej najlepszej formy. Między punktami chodził dookoła kortu, a w pewnym momencie złapał się za udo i skrzywił z bólu. Na jego szczęście w decydującej odsłonie 80. na światowej liście rywal zaczął się mylić. Po ostatniej akcji zdobywca trzech tytułów wielkoszlemowych zacisnął pięść i głośno krzyknął.
Murray od lipca ubiegłego roku zmagał się z kontuzją biodra. Miał wznowić starty na początku sezonu, ale zamiast tego poddał się operacji. W czerwcu wystąpił na trawiastych kortach londyńskiego Queen's Clubu i w Eastbourne, ale potem zrezygnował ze startu w Wimbledonie. Do rywalizacji wrócił ponownie w Waszyngtonie. Poprzednio grał na twardej nawierzchni w marcu 2017 roku w Indian Wells.
Ze względu na długą przerwę spadł na 832. miejsce w rankingu ATP.
W drugiej rundzie Szkot zmierzy się w środę z Kyle'em Edmundem. To właśnie młodszy o osiem lat rodak wyeliminował go w drugiej rundzie w Eastbourne.