Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Brexit has extended the battlefield for electoral votes

Brexit has extended the battlefield for electoral votes
Brexit bardzo osłabił przywiązanie wyborców do partii politycznych. (Fot. Getty Images)
Brexit has weakened voters' attachment to political parties, which means that tomorrow's election to the House of Commons will have an unusually large number of constituencies that can be taken over by groups that cannot count on victory so far.
Advertisement
Advertisement
News available in Polish

Obowiązująca w Wielkiej Brytanii ordynacja większościowa powoduje, że w wyborach do Izby Gmin nie tyle chodzi o to, by zdobyć jak najwięcej głosów w skali kraju, lecz by wygrać w jak największej liczbie ze 650 okręgów wyborczych (zwykle, ale nie zawsze jedno z drugim się łączy).

Wiele z tych okręgów rzadko przechodzi z rąk do rąk, będąc w posiadaniu konserwatystów bądź laburzystów czasem przez całe dziesięciolecia, co oznacza, że faktyczna walka zazwyczaj toczy się o stosunkowo niewielką liczbę okręgów, gdzie poparcie dla partii jest zbliżone.

W poprzednich wyborach, w czerwcu 2017 r., w prawie co czwartym okręgu wyborczym różnica między zwycięskim kandydatem, a następnym wynosiła mniej niż 10 proc., a w co ósmym było to mniej niż 5 proc. głosów. Różnica 10 proc. to zwykle około 5 tys. głosów i to te okręgi postrzegane są jako główne cele poszczególnych partii.

W 2017 r. Szkocka Partia Narodowa (SNP) utrzymała jeden z okręgów dzięki większości dwóch głosów. (Fot. Getty Images)

Czasem ta różnica jest znacznie mniejsza - w 2017 r. rekordowy był szkocki okręg North East Fife, który Szkocka Partia Narodowa (SNP) utrzymała dzięki większości dwóch głosów. Ogółem w 2017 r. było 11 okręgów, w których różnica między zwycięskim, a następnym kandydatem wyniosła mniej niż sto głosów, i 51 takich, gdzie było to mniej niż tysiąc - w obu przypadkach liczba takich okręgów wyraźnie wzrosła w porównaniu z wcześniejszymi wyborami.

W szczególności wyjątkowo dużo okręgów z niewielką różnicą głosów jest w Szkocji - spośród 59 szkockich okręgów aż 46 jest takich, gdzie wyniosła ona mniej niż 10 proc. Przy czym są w nich takie, które SNP musi bronić przed przejęciem przez Partię Konserwatywną lub Partię Pracy, jak i takie, które chce odzyskać lub przejąć z ich rąk.

Ponieważ w momencie rozwiązania Izby Gmin Partia Konserwatywna miała 298 posłów, do zdobycia bezwzględnej większości musi utrzymać swój stan posiadania i zdobyć dodatkowe 28 mandatów (w praktyce to zadanie jest trochę łatwiejsze, bo jest kilkanaście okręgów reprezentowanych przez jej byłych posłów, którzy odeszli lub zostali wyrzuceni z klubu, i większość z nich konserwatyści powinni dość łatwo odzyskać).

Z kolei opozycyjna Partia Pracy kończyła kadencję mając w Izbie Gmin 244 posłów, co oznacza, że do bezwzględnej większości potrzebuje dodatkowych 82 mandatów.

Tożsamość polityczną ok. 80 proc. wyborców definiuje stosunek do wyjścia z Unii Europejskiej. (Fot. Getty Images)

W normalnej sytuacji walka o głosy toczyłaby się właściwie tylko w tej prawie jednej czwartej okręgów, gdzie różnica w poprzednich wyborach była mniejsza niż 10 proc. Jednak Brexit bardzo osłabił przywiązanie wyborców do partii politycznych. Jak wynika z badań, połowa Brytyjczyków nie deklaruje lojalności wobec żadnej partii politycznej, ale zarazem tożsamość polityczną ok. 80 proc. definiuje stosunek do wyjścia z Unii Europejskiej.

To powoduje, że partie polityczne sięgają poza swój tradycyjny elektorat. Dotyczy to zwłaszcza konserwatystów, którzy jasno opowiadają się za wystąpieniem z UE oraz Liberalnych Demokratów, którzy chcą rezygnacji z Brexitu.

Ci pierwsi chcą przejąć wyborców z przemysłowych okręgów na północy Anglii, którzy od zawsze głosowali na Partię Pracy, ale zarazem poparli w referendum Brexit, drudzy - dobrze sytuowanych wyborców z południa Anglii, którzy zwykle głosowali na konserwatystów, ale nie chcą wychodzić z UE oraz tych wyborców w Szkocji, którzy nie chcą ani wyjścia z UE, ani niepodległości.

Partia Konserwatywna pod przywództwem Johnsona coraz skuteczniej przejmuje elektorat z klas pracujących. (Fot. Getty Images)

Ten pierwszy trend jest zarówno ciekawszy z socjologicznego punktu widzenia, jak i istotniejszy dla wyników. Partia Konserwatywna zawsze była postrzegana jako reprezentant klas wyższych i dobrze sytuowanej klasy średniej, głównie z południa Anglii, a na robotniczych terenach północnej Anglii traktowano ją z przekazywaną z pokolenia na pokolenie wrogością.

Tymczasem pod przywództwem Borisa Johnsona - który jest przedstawicielem tradycyjnych angielskich elit społecznych - coraz skuteczniej przejmuje elektorat z klas pracujących, właśnie z powodu stanowiska w kwestii Brexitu. Dla tej grupy wyborców wyjście z UE jest na tyle istotną kwestią, że skłonni są poprzeć konserwatystów.

To najprawdopodobniej znajdzie odzwierciedlenie w wynikach. Dokładne sondaże z poszczególnych okręgów wskazują, że konserwatyści mogą przejąć z rąk laburzystów ok. 40 okręgów, w większości właśnie będących dotychczas bastionem Partii Pracy. To tam rozstrzygnie się wynik jutrzejszych wyborów.

Czytaj więcej:

Wybory w UK: Partia Johnsona ma 10 proc. przewagi

Corbyn oskarża Johnsona o kłamstwa na temat umowy o Brexicie

"FT": Brytyjski rząd może nie zdążyć z realizacją ustaleń w sprawie Irlandii Płn.

Czego szukali w Google Brytyjczycy w tym roku?

    Advertisement
    Advertisement
    Rates by NBP, date 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Advertisement

    Sport


    Advertisement
    Advertisement