Michał Haratyk: I udes to escape from school through the window onto the pitch
Wczoraj 26-letni Haratyk rezultatem 21,72 zdobył w Berlinie złoty medal. Dzień później przyznał, że nie wie co robiłby w życiu, gdyby nie trafiło mu się pchanie kulą.
"Do szkoły nie lubiłem chodzić. Żadnych przedmiotów nie wspominam dobrze. Raczej uciekałem z niej przez okno na boisko. Stanęło na tym, że jestem kucharzem małej gastronomii. Umiem ugotować wodę na herbatę i zrobić jajecznicę" - wyjawił.
Przyznał także, że ma dryg do jazdy samochodem, ale kompletnie nie ma go do zdawania egzaminów. Dlatego nadal nie ma prawa jazdy - chociaż ma świadomość, że jest mu ono bardzo potrzebne. Zastanawia się nawet, czy nie będzie potrzebny rok przerwy w startach, żeby zdać w końcu ten egzamin.
"Nie zgodziłbym się na udział w żadnym Tańcu z gwiazdami czy innym show. Jestem sportowcem, a nie celebrytą. To jest moje główne zadanie. Nie jest tak, że nie zależy mi na popularności, ale nie chcę być znany z tego, że wystąpiłem w głupim programie. Chciałbym uzyskać rozpoznawalność dzięki temu, co robię" - zaznaczył.
Jak przyznał, zawsze był "spokojnym gościem". "Taki mam charakter. Mieszkałem w Krakowie i przez pięć lat nigdy mnie nikt nie zaczepił na ulicy. Chodziłem chociażby do szkoły na dość nieciekawym osiedlu i nie miałem problemów. W szkole miałem normalne lekcje wychowania fizycznego, a później były już treningi pod pchanie kulą i rzut dyskiem. Pierwsze próby miały miejsce w gimnazjum. Wtedy też startowaliśmy w czwórbojach" - wspomniał podopieczny trenera Piotra Galona.
Haratyk nigdy specjalnie nie interesował się sportem jako kibic. "Meczu piłki nożnej nie jestem w stanie obejrzeć. Trochę lepiej jest z piłką ręczną i siatkówką. Czasami zobaczę jakieś spotkanie reprezentacji Polski w tych dyscyplinach" - dodał zawodnik KS Sprint Bielsko-Biała.
Mistrz Europy przyznał, że nie ma zbyt wielu przyjaciół: "Ci, których mam, są prawdziwi i mogę na nich liczyć. A to najważniejsze".