Czy nadchodzi zmierzch aptek? W Polsce wciąż jest ich sporo
Czy sytuacja jest zła? W ostatnim, zeszłorocznym raporcie OECD mówiącym o dostępności aptek Polska zajmuje wysokie pozycje. Nasz kraj z wynikiem 35 aptek na 100 000 mieszkańców uplasował się w górnej połowie zestawienia, powyżej średniej dla państw OECD (28/100 000).
Wskaźnik ten waha się od 9 w Danii do 97 w Grecji, przy czym Grecja wyraźnie odstaje od pozostałych państw (druga w kolejności jest Hiszpania z wynikiem aż o połowę niższym – 47/100 000).
Pozycja Wielkiej Brytanii w tym zestawieniu jest z kolei wyraźnie niższa od średniej. Wynosi 21 aptek czy punktów aptecznych na 100 000 mieszkańców. Zjednoczone Królestwo plasuje się na tym samym poziomie co Izrael, o punkt wyżej od USA, a przede wszystkim przed wysoko rozwiniętymi państwami Europy Północnej – jak m.in. Norwegia (18), Finlandia (15), Szwecja (14) czy wspomniana Dania.
Z perspektywy Polaków na Wyspach praktycznym rozwiązaniem mogą się okazać działające tu polskie apteki. Placówki te oferują m.in. poradnictwo w języku polskim, obok leków brytyjskich mają na półkach polskie, a sprzedaż prowadzą również w formule wysyłkowej.
Tu mało aptek, a tam tłumy pacjentów
Ale czy dobry wynik w analizie OECD oznacza, że w Polsce rzeczywiście łatwo jest kupić leki? Liczba placówek (aptek i punktów aptecznych), które dla jasności przekazu będziemy odtąd określać łącznie jako apteki, bardzo mocno waha się w zależności od województwa.
Najwięcej notuje mazowieckie (1 689) przed śląskim (1 394) i wielkopolskim (1 313). W ogonie są natomiast warmińsko-mazurskie (413), świętokrzyskie (411) i podlaskie (403), a stawkę zamykają lubuskie (320) i opolskie (310).
Liczba aptek w województwie nie jest oczywiście uniwersalnym probierzem dostępności aptek dla mieszkańców. W grę wchodzą tu takie czynniki wielkość danego regionu oraz jego zaludnienie. W przeliczeniu na mieszkańca statystyki zyskują zupełnie inny układ.
Według analiz gethome.pl statystycznie najmniej pacjentów przypada na każdą aptekę w województwie lubelskim (2 615), wielkopolskim (2 656) i łódzkim (2 770). Tu sytuacja jest zatem najlepsza. Najwięcej osób na placówkę przypada natomiast w mazowieckim (3 245), warmińsko-mazurskim (3 288) i pomorskim (3 425).
O ile więc w zurbanizowanej Wielkopolsce oba parametry (liczba aptek oraz liczba pacjentów na aptekę) korelują z sobą, o tyle Mazowsze zajmuje w obu kategoriach pozycje przeciwstawne. W gęsto zaludnionym centrum Polski osób na aptekę przypada tyle co na słabo zaludnionych Warmii i Mazurach. Jeszcze więcej pacjentów obsłużyć musi jednak każda z aptek na Wybrzeżu.
W dużych miastach nie jest lekko
Zarówno na liczbę aptek w województwie, jak i na średnią liczbę pacjentów w aptece mocno rzutują największe ośrodki. Tu placówki te potrafią sąsiadować przez ścianę czy stać okno w okno.
Poprawić ten stan rzeczy ma znowelizowane w 2023 r. prawo farmaceutyczne, które pozwala otworzyć nową aptekę nie bliżej niż 500 m (gdy średnia liczba mieszkańców gminy przekracza 3000 osób na aptekę) lub nawet 1000 m od już istniejącej placówki (kiedy ludność nie przekracza 3000 osób), chyba że specjalną zgodę wyda minister zdrowia. Zmiana struktury rozmieszczenia aptek to jednak proces rozpisany na lata, a jak sytuacja wygląda dziś?
W największych miastach na każdą aptekę przypada mniej pacjentów niż w odpowiednich województwach. Największe różnice w ujęciu bezwzględnym dotyczą Poznania i Katowic, najmniejsze Krakowa i Warszawy. Jednocześnie Warszawa, która ma najwięcej aptek spośród miast Polski, zajmuje ostatnie miejsce w rankingu statycznych kolejek – po Krakowie i Gdańsku. Z kolei najdogodniejszy dostęp do aptek mają mieszkańcy Poznania, Lublina i Łodzi.
Na strukturę dostępności aptek wyraźnie rzutuje specyfika dwóch największych aglomeracji. Monocentryczna Warszawa mieści rekordową 1/3 placówek swojego regionu. Z kolei Katowice – najmniej, bo tylko 10%. Pozostałe apteki konurbacji górnośląskiej znajdują się w granicach administracyjnych innych, sąsiadujących miast.
Chcesz mieć blisko do apteki? Wybierz…
Wnioski z analiz danych GUS-u są jednoznaczne. Komu zależy na łatwej dostępności apteki powinien wybrać której z dużych miast Polski, ale nie te największe. Przede wszystkim Poznań w zachodniej części kraju, a we wschodniej Lublin. Niewiele gorsze perspektywy rysują się w Łodzi, Katowicach, Białymstoku lub Szczecinie.
Bez wątpienia w najtrudniejszej sytuacji są jednak nie warszawiacy, a mieszkańcy małych miejscowości leżących na terenach słabo zurbanizowanych. Analiza Rządowego Rejestru Aptek wskazuje, że prawie 400 gmin w Polsce nie ma żadnej apteki, do tego w świetle badań Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym” 30% mieszkańców wsi dojazd do apteki zajmuje ponad 15 minut.
A przecież – jak podkreślają przedstawiciele OECD – zwłaszcza na obszarach słabo zurbanizowanych właśnie farmaceuci przejmują znaczną część zadań związanych z poradnictwem medycznym, szczepieniami czy reagowaniem w sytuacjach nagłych.