Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Hurkacz: "I used to give Kubot tennis balls"

Hurkacz: "I used to give Kubot tennis balls"
"To fantastyczny początek roku". (Fot. Getty Images)
Hubert Hurkacz admitted that his performance in the ATP Cup was a fantastic start to the season for him. The tennis player also told, among others about the preparatory period, meditation and playing together with the doublist Łukasz Kubot, with whom he began acquaintance with ... passing him tennis balls.
Advertisement
Advertisement
News available in Polish

W ATP Cup zdobył pan dużo cennych punktów do rankingu. Nie kusiło, by zrezygnować z występu w Auckland w przyszłym tygodniu i skupić się na spokojnych przygotowaniach do Australian Open?

Hubert Hurkacz: Punkty za ATP Cup sprawiły, że jest duża szansa, iż w Australian Open będę rozstawiony i bardzo się z tego cieszę. Plany się jednak nie zmieniają - zagram w Auckland, a potem polecę do Melbourne.

Pokonanie trzech wyżej notowanych od siebie rywali w ATP Cup to chyba wymarzony początek sezonu. Z któregoś z tych meczów jest pan szczególnie zadowolony?

H.H.: To fantastyczny początek roku. Zawsze przed rozpoczęciem sezonu jest nieco niepewności co do tego jak będzie się grało. A tu się okazuje, że bardzo fajnie wszedłem w sezon. Teraz trzeba pozytywnie dalej iść do przodu i cały czas poprawiać swoją grę. Każde z tych trzech zwycięstw jest bardzo cenne i z każdego się bardzo cieszę, ale wiadomo, że pokonanie Dominica Thiema (czwartego w rankingu ATP - przyp. red.) to fantastyczny wynik dla mnie. Austriak jest bardzo mocny. Ten turniej to świetna inicjatywa, bo mogliśmy zmierzyć się ze światową czołówką.

Wystąpił w nim pan również w deblu z Łukaszem Kubotem, ale nie udało się wygrać żadnego ze spotkań w tej konkurencji...

H.H.: Fantastycznie się grało z nim - szkoda, że nie odnieśliśmy żadnego zwycięstwa. Myślę, że trochę nam jeszcze zabrakło zgrania, które w deblu jest kluczowe. Z meczu na mecz graliśmy lepiej. Fajnie byłoby zakończyć ten ostatni mecz z Austriakami zwycięstwem, było bardzo blisko. Bardzo fajnie będę jednak wspominał te spotkania.

"Kiedyś podawałem mu piłki, a teraz będziemy razem walczyli na igrzyskach i to na pewno będzie coś wyjątkowego". (Fot. Getty Images)

Podobno były one treningiem przed wspólnym występem w igrzyskach...

H.H.: Musimy się jeszcze zakwalifikować, ale plan jest taki, że będziemy razem grali w deblu. Bardzo się z tego cieszę. Dla mnie to jest coś niesamowitego - grać z tak fantastycznym zawodnikiem, który już tyle osiągnął. Kiedyś podawałem mu piłki, a teraz będziemy razem walczyli na igrzyskach i to na pewno będzie coś wyjątkowego. W mikście w Tokio już nie wystąpię, ale myślę, że Łukasz w nim zagra.

To pan, jako pierwsza rakieta Polski w singlu, wskazał Marcina Matkowskiego na kapitana biało-czerwonych w ATP Cup. Skąd taki wybór?

H.H.: Bo świetnie się dogadujemy - graliśmy razem przez ostatnich kilka lat w Pucharze Davisa. Marcin jest fajną osobą, ma ogromne doświadczenie w dużych turniejach, więc chciałem, by nam towarzyszył. Cieszę się, że razem uczestniczyliśmy w tej imprezie.

Pytany o cel zazwyczaj powtarza pan: wciąż poprawiać swoją grę. Jakieś inne, bardziej sprecyzowane zadania postawił pan przed sobą w 2020 roku?

H.H.: Tak naprawdę pojawiają się czasem z dnia na dzień jakieś nowe elementy, które jeszcze można poprawić i coś udoskonalić. Wiadomo, że fajnie byłoby też poprawić swój ranking i zdobywać coraz więcej punktów. Ciężko nastawić się na jakiś konkretny turniej. Igrzyska będą niesamowitym wydarzeniem, ale fajnie byłoby osiągać coraz lepsze wyniki w każdej z imprez, w których wystąpiłem w poprzednim sezonie.

Rezultat z Winston-Salem można co najwyżej powtórzyć. Co obecnie pan najlepiej pamięta z pierwszego w karierze triumfu w imprezie ATP? Któryś z meczów czy może emocje po wygranym finale?

H.H.: Bardzo dobrze pamiętam cały turniej. Fantastycznie się dla mnie ułożył. Mentalnie dał mi on niesamowicie dużo i ogólnie cieszę się, że udało się zrobić taki krok w tamtym roku, bo teraz można wyznaczać sobie nowe cele.

"Głowa jest niesamowicie ważna w tenisie". (Fot. Getty Images)

Tamten sezon był bardzo udany dla kilku zawodników w podobnym do pana wieku. Osiągnięcia którego z nich zrobiły na panu największe wrażenie?

H.H.: Daniił Miedwiediew miał niesamowitą drugą część roku - dochodził w każdym kolejnym turnieju do finału. Stefanos Tsitsipas przez cały sezon grał równiej od niego, ale bardzo ciężko to porównywać. Matteo Berrettini z kolei 12 miesięcy temu był poza czołową "50", a potem zaczął budować ranking, zrobił niesamowite wyniki i udowodnił swoją grą, że należy do światowej czołówki. Wszystkie te rezultaty robią wrażenie, ale myślę, że postawa Miedwiediewa i to, ile finałów z rzędu zagrał, były najbardziej niesamowite.

Przed sezonem zdążył pan odpocząć i zatęsknić za rakietą?

H.H.: Miałem ok. 10 dni przerwy i zaraz potem zacząłem przygotowania motoryczne. Pojechałem do Zakopanego, gdzie z trenerem Przemkiem Piotrowiczem ćwiczyliśmy w górach. Po kilku dniach ciężkiego treningu pojawiła się chęć do gry w tenisa. Niestety, nie było wtedy na to czasu, więc jakoś musiałem sobie dawać radę bez rakiety. Bardzo się ucieszyłem, gdy w końcu mogłem wziąć ją do ręki i trochę pograć.

Okres przygotowawczy pod okiem Craiga Boyntona bardzo różnił się od poprzedniego, podczas którego pracował pan z Rene Mollerem?

H.H.: Na pewno Craig i Rene różnią się jeśli chodzi o podejście. W obu wypadkach czas ten był bardzo intensywny i dużo graliśmy w tenisa, a inaczej wyglądały przerwy. Boynton bardziej to wszystko balansował oraz patrzył, jak się czuję z dnia na dzień i na podstawie tego dopasowywał dokładny trening niż realizował z góry nakreślony plan na dwa tygodnie. Taka adaptacja do tego jak się czuję i uzależnienie od tego, co będziemy robili danego dnia, jest bardzo ważna i dużo mi to dało.

Trener wprowadził w tym czasie jakieś większe zmiany w pana grze?

H.H.: W trakcie sezonu nie ma czasu na poprawianie głównych elementów, bo nie można po prostu zawiesić startów na trzy czy cztery tygodnie, żeby spokojnie potrenować. Cały czas są turnieje. W listopadzie i grudniu mogliśmy nad tym popracować. Ale to też nie jest tak, że uczyłem się czegoś zupełnie dla mnie nowego. Cały czas pracowaliśmy nad poprawieniem mojej gry i łączeniem różnych elementów.

Czyim pomysłem była medytacja?

H.H.: Moim. Stwierdziłem, że może to być element, który pozwoli mi się rozwijać w sferze mentalnej. Staram się nad tym pracować i poprawiać swoją świadomość również co do tego, co się dzieje na korcie. Głowa jest niesamowicie ważna w tenisie. Ważne, by być dobrze przygotowanym do meczów oraz odpoczywać pomiędzy nimi.

Pańskim zdaniem to siła psychiczna i koncentracja w największym stopniu decydują o triumfie zawodników z czołówki w zaciętych i długich meczach? Czy może jednak doświadczenie czysto tenisowe?

H.H.: Myślę, że obie te rzeczy. Doświadczenie jest niesamowicie ważne, ale ono wynika też trochę z psychiki. Ponieważ człowiek już był w konkretnych sytuacjach, konkretnych momentach i pamiętają to jego mięśnie oraz głowa. Obie te rzeczy są więc niesamowicie istotne.

Czytaj więcej:

Ranking ATP: Dwóch Polaków w pierwszej setce

    Advertisement
    Advertisement
    Rates by NBP, date 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Advertisement

    Sport


    Advertisement
    Advertisement