O włos od tragedii. Dron omal nie uderzył w samolot w Manchesterze
15 metrów pod maszyną i 30 metrów na lewo od samolotu znajdował się dron, którzy zauważył 5 marca 2016 roku pilot samolotu startującego rano z lotniska w Manchesterze. Raport ze zdarzenia opublikowano wczoraj. Eksperci uznali, że urządzenie znajdowało się w niebezpiecznej odległości od Boeninga, a incydent uznali za wysoce niebezpieczny.
Poinformowano też o podobnym incydencie, który miał miejsce 6 marca 2016 roku w Glasgow w Szkocji. The UK Airprox Board podało, że dron o 15:50 znalazł się 30 metrów pod Boeningiem 737 nad miastem Clydebank w West Dunbartonshire. Specjaliści stwierdzili, że pilot nie miałby szans na uniknięcie kolizji, a fakt, że do niej nie doszło, należy uznać za szczęśliwy traf. W tym przypadku również nie podano o którego przewoźnika korzystającego z portu lotniczego chodziło.
Brytyjskie media podkreślają, że niebezpieczne sytuacje z powodu dronów w okolicach lotnisk zdarzają coraz częściej. W kwietniu podano do wiadomości, że dron uderzył w podchodzący do lądowania samolot linii British Airways. Śledztwo Metropolitan Police wykazało, że najprawdopodobniej była to foliowa siatka, a nie mechaniczne urządzenie.
Operatorzy dronów zgodnie z obowiązującymi w Zjednoczonym Królestwie prawem nie mogą pilotować urządzeń powyżej 120 metrów i w pobliżu lotnisk. Właściciele dronów mogą posługiwać się nimi 50 metrów od osób, pojazdów i zabudowań.
W związku z tym, że przepisy te są regularnie łamane przedstawiciele Brytyjskiego Stowarzyszenia Pilotów proponują wprowadzenie fabrycznego ograniczenia zwanego "elektronicznym kagańcem". Polega ono na tym, że dzięki oprogramowaniu zamontowanemu w urządzeniu w przypadku zbliżenia się do lotniska dron byłby unieruchomiony.