Brytyjskie pogotowie odesłało pacjentów z kwitkiem. "Jeśli nie umieracie, idźcie do domu"
Czas oczekiwania na lekarza wynosił średnio 7 godzin po tym, jak w mieszczacym się na Edmonton (północny Londyn) szpitalu pojawiło się łącznie 450 pacjentów - wielu z nich przyjechało w karetkach na sygnale i wymagało natychmiastowej pomocy.
Na znajdujących się w poczekalni ludzi czekały takie widoki jak oczekujący na wolne miejsce w gabinecie ranni, leżący na noszach.
Sytuacja zaczęła wyglądać na tyle dramatycznie, że pracownicy pogotowia za pośrednictwem głośników poprosili wszystkich o powrót do domu, jeśli nic nie zagraża ich życiu.
Większość pacjentów zdecydowała się na opuszczenie placówki jednak dopiero wtedy, gdy personel medyczny przekazał informację, że lekarz będzie w stanie przyjąć ich najwcześniej za 8 godzin. W tym czasie na korytarzu zrobiła się już długa kolejka składająca się z pacjentów na noszach.
"Znajdowaliśmy się pod presją. Poinformowaliśmy ludzi, że mogą wrócić następnego dnia ze swoimi problemami, jeśli nie są one poważne" - przekazał rzecznik prasowy North Middlesex Hospital w rozmowie z gazetą "Metro".
To nie pierwszy raz, kiedy oddział ratunkowy szpitala na Edmonton boryka się z podobnym problemem. Dramatyczne sceny mają miejsce od czasu, kiedy przed dwoma laty zamknięto działające nieopodal pogotowie.
Według ubiegłorocznych danych, brytyjska służba zdrowia nie należy do najlepszych w Europie. NHS wciąż odczuwa deficyt wykwalifikowanego personelu, który często rekrutowany jest poprzez Skype.