"Dlaczego jako Polak popieram politykę imigracyjną UKIP"
Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa znana jest bardzo dobrze nie tylko mieszkańcom Wysp. Dzięki jej kontrowersyjnemu liderowi Nigelowi Farage'owi, który jest także europosłem, o UKIP mówi się w całej Europie. Prasa rozpisuje się o ksenofobii i eurosceptycyzmie członków tego ugrupowania; ostatnio było głośno o wymianie zdań pomiędzy Faragem a świeżo upieczonym przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem.
Niezbyt pochlebne opinie na temat UKIP nie przekładają się na społeczne poparcie, a wręcz przeciwnie: popularność partii rośnie, a w zbliżających się majowych wyborach parlamentarnych stanowi ona poważne zagrożenie dla rządzących obecnie konserwatystów.
Okazuje się, że UKIP ma także wielu polskich zwolenników. W ubiegłym roku, z ramienia tego ugrupowania, w wyborach lokalnych startował Przemek Skwirczyński – prezes klubu Friends of Poland in UKIP.
O tym, że polityka imigracyjna tego ugrupowania jest „bardziej inteligentna niż podejście innych partii” przekonuje również w swoim artykule sekretarz klubu Friends of Poland in UKIP, Tomasz T. Zajączkowski. W opublikowanym przez polityczny portal The Commentator materiale Polak twierdzi, że oświadczenia Nigela Farage'a i założenia UKIP były wielokrotnie źle interpretowane przez media. „Miało to celu przedstawienie UKIP jako partii bigotów, rasistów i generalnie mało przyjemnych gości” - tłumaczy Zajączkowski. „Tymczasem UKIP nie chce zaogniać etnicznych napięć na terenie UK, a co ważniejsze – posiada jako jedyne brytyjskie ugrupowanie jasny i przekonujący plan, mający służyć unikaniu jakichkolwiek narodowościowych konfliktów w przyszłości” - dodaje.
Zdaniem sekretarza klubu Friends of Poland, w świecie UKIP debata dotycząca imigracji jest tak daleko od spraw rasowych czy etnicznych, jak tylko może. „Wielka Brytania, podobnie jak inne kraje takie jak USA, Kanada, Australia czy Polska, powinna mieć prawo do kontrolowania tego, kto tu osiada, pracuje czy buduje tu swoje życie – i tempa, w jakim to powinno się odbywać. Nikt nie kwestionuje przy tym korzyści wynikających z imigracji, ale zdaniem UKIP to bardziej złożony proces” - przekonuje Tomasz T. Zajączkowski.
Polak zwraca uwagę na potrzebę kulturowej i społecznej spójności. „Jeśli imigranci z Indii, Polski, Litwy czy Syrii mają się tu czuć jak w domu, muszą być mile widziani przez Brytyjczyków. Nie mogą być postrzegani jako zagrożenie, ale jako pewnego rodzaju wzbogacenie dla społeczeństwa. Nie mogą zastępować lokalnej kultury swoją własną, przywiezioną z ojczystego kraju. Zamiast tego, muszą zaakceptować lokalny styl życia” - wyjaśnia autor, dodając, że tempo imigracji nie może przekroczyć tempa integracji. Dlatego też – w jego opinii – tak ważne jest, aby Wielka Brytania mogła kontrolować liczbę imigrantów przekraczających jej granicę.
„Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym widzieć jako imigrant z Polski, mieszkający i pracujący w Wielkiej Brytanii, jest dyskryminowanie lub atakowanie moich rodaków na Wyspach tylko dlatego, że są Polakami. Jednocześnie, nie chciałbym, aby etniczne mniejszości oddzielały się od brytyjskiego społeczeństwa, tworząc równoległe społeczności. Wiele mniejszości, włączając w to Polaków, świetnie się integruje i nie zakłóca życia rdzennych mieszkańców – jeśli nie przyjeżdża dużymi falami” - twierdzi Zajączkowski.
„Niech to będzie jednak całkowicie jasne: aby nowi imigranci czuli się w UK jak w domu, najpierw musimy zapewnić Brytyjczyków, że ich miasta i miasteczka w całym kraju będą nadal ich ukochanym domem” - podsumowuje.