Primark w szoku po tragedii w Bangladeszu
4
Szefowie sieci odzieżowej Primark są 'zszokowani i głęboko zasmuceni' informacją o śmierci 273 osób w zawalonym budynku w Bangladeszu, w którym mieściły się zakłady odzieżowe należące m.in. do irlandzkiego giganta.
Reklama
Reklama
Po całonocnej akcji poszukiwawczej pod gruzami budowli, która zawaliła się wczoraj na przedmieściach stolicy Bangladeszu, Dhaki, do 273 wzrósł bilans ofiar śmiertelnych, a ponad tysiąc osób zostało rannych. Większość zabitych stanowią kobiety. 40 osób ocalało.
W ośmiopiętrowym budynku Rana Plaza w Savar, 30 km od Dhaki, mieściły się zakłady odzieżowe i centrum handlowe. "Primark potwierdza, że jeden z jego dostawców zajmował 2. piętro w zawalonym budynku. Jesteśmy zszokowani i głęboko zasmuceni tym przerażającym incydentem i składamy najszczersze kondolencje rodzinom ofiar" - napisano w oświadczeniu firmy.
Robotnicy opowiadali, że już wczoraj rano obawiali się wejść do budynku, ponieważ pojawiły się tam ogromne pęknięcia ścian. Dyrekcja zignorowała te ostrzeżenia i pracownicy weszli do środka.
Jeden ze strażaków relacjonował, że w momencie katastrofy w obiekcie przebywało ok. 2 tys. ludzi. Tymczasem szef banglijskiego stowarzyszenia wytwórców i eksporterów odzieży (BGMEA), Mohammad Atiqul Islam poinformował, że w zakładach było wczoraj 3 122 pracowników.
W Bangladeszu znajduje się około 4,5 tys. zakładów odzieżowych. Kraj ten jest największym po Chinach eksporterem ubrań. W listopadzie ubiegłego roku 112 osób zginęło na przedmieściach Dhaki w wyniku pożaru w jednej z fabryk tekstyliów.
Budynki w gęsto zaludnionej stolicy Bangladeszu powstają często bez pozwolenia, wiele z nich nie spełnia norm budowlanych.
W ośmiopiętrowym budynku Rana Plaza w Savar, 30 km od Dhaki, mieściły się zakłady odzieżowe i centrum handlowe. "Primark potwierdza, że jeden z jego dostawców zajmował 2. piętro w zawalonym budynku. Jesteśmy zszokowani i głęboko zasmuceni tym przerażającym incydentem i składamy najszczersze kondolencje rodzinom ofiar" - napisano w oświadczeniu firmy.
Robotnicy opowiadali, że już wczoraj rano obawiali się wejść do budynku, ponieważ pojawiły się tam ogromne pęknięcia ścian. Dyrekcja zignorowała te ostrzeżenia i pracownicy weszli do środka.
Jeden ze strażaków relacjonował, że w momencie katastrofy w obiekcie przebywało ok. 2 tys. ludzi. Tymczasem szef banglijskiego stowarzyszenia wytwórców i eksporterów odzieży (BGMEA), Mohammad Atiqul Islam poinformował, że w zakładach było wczoraj 3 122 pracowników.
W Bangladeszu znajduje się około 4,5 tys. zakładów odzieżowych. Kraj ten jest największym po Chinach eksporterem ubrań. W listopadzie ubiegłego roku 112 osób zginęło na przedmieściach Dhaki w wyniku pożaru w jednej z fabryk tekstyliów.
Budynki w gęsto zaludnionej stolicy Bangladeszu powstają często bez pozwolenia, wiele z nich nie spełnia norm budowlanych.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama