Proces policjantów w sprawie Dziekańskiego znów się nie odbył
Po raz kolejny nie doszło do zaplanowanego na wczoraj (tj. 28.09.2011) procesu czterech kanadyjskich policjantów, którzy w 2007 r. na lotnisku w Vancouver użyli paralizatora do obezwładnienia Roberta Dziekańskiego, co zakończyło się jego śmiercią.
Reklama
Reklama
Kontrowersyjna sprawa ciągnie się już kilka lat.
Policjantom postawiono w maju br. zarzut składania fałszywych zeznań, po czym miał rozpocząć się proces. Na wniosek obrońców przesunięto go na koniec sierpnia br., a następnie na środę 28 września. Po raz kolejny sprawa spadła z wokandy, a nowego terminu jeszcze nie wyznaczono.
Zdaniem dziennikarzy agencji Canadian Press, decyzja ta może być związana z toczącym się sporem między prowincją Kolumbia Brytyjska a rządem federalnym w sprawie dalszych zasad działania policji federalnej (RCMP) na terenie tej prowincji.
Oddelegowany do zajęcia się sprawą czterech policjantów prokurator Richard Peck, sformułował wobec nich zarzut składania fałszywych zeznań, natomiast raport komisji sędziego Thomasa Braidwooda określił użycie paralizatora wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione.
14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli paralizatora (tasera), aby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania wideo, które jeden ze świadków wydarzenia zarejestrował na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie. Mężczyzna miał za sobą długi lot i oczekiwał 10 godzin na to, aby skierowano go do właściwej, dalszej części lotniska. W niczym jednak nie zagrażał policjantom.
W czerwcu ub.r. Peck zarekomendował rządowi prowincji ponowne przeanalizowanie decyzji o umorzeniu śledztwa wobec policjantów.
W swym raporcie sędzia Braidwood podkreślił natomiast, że gdyby policjanci nie mieli paralizatorów, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń.
Do podobnych wniosków doszła wcześniej (w grudniu 2009 r.) komisja zajmująca się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, wówczas pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, która stwierdziła, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
Policjantom postawiono w maju br. zarzut składania fałszywych zeznań, po czym miał rozpocząć się proces. Na wniosek obrońców przesunięto go na koniec sierpnia br., a następnie na środę 28 września. Po raz kolejny sprawa spadła z wokandy, a nowego terminu jeszcze nie wyznaczono.
Zdaniem dziennikarzy agencji Canadian Press, decyzja ta może być związana z toczącym się sporem między prowincją Kolumbia Brytyjska a rządem federalnym w sprawie dalszych zasad działania policji federalnej (RCMP) na terenie tej prowincji.
Oddelegowany do zajęcia się sprawą czterech policjantów prokurator Richard Peck, sformułował wobec nich zarzut składania fałszywych zeznań, natomiast raport komisji sędziego Thomasa Braidwooda określił użycie paralizatora wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione.
14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli paralizatora (tasera), aby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania wideo, które jeden ze świadków wydarzenia zarejestrował na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie. Mężczyzna miał za sobą długi lot i oczekiwał 10 godzin na to, aby skierowano go do właściwej, dalszej części lotniska. W niczym jednak nie zagrażał policjantom.
W czerwcu ub.r. Peck zarekomendował rządowi prowincji ponowne przeanalizowanie decyzji o umorzeniu śledztwa wobec policjantów.
W swym raporcie sędzia Braidwood podkreślił natomiast, że gdyby policjanci nie mieli paralizatorów, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń.
Do podobnych wniosków doszła wcześniej (w grudniu 2009 r.) komisja zajmująca się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, wówczas pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, która stwierdziła, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama