Mały Polak zagłodzony na śmierć?
11
4-letni Daniel był wygłodzony i smutny, a na jego ciele często było widać siniaki. Dziecko zmarło w marcu ubiegłego roku, a przed sądem w Coventry wciąż toczy się proces mający wyjaśnić, jakie były przyczyny śmierci chłopca.
Reklama
Reklama
Matka Daniela, 27-letnia Polka, przybyła na Wyspy w 2006 roku. W cztery lata później poznała swego partnera, ojczyma dziecka, obecnie 33-letniego Polaka. Para mieszkała w Coventry (środkowa Anglia) razem z 4-letnim Danielem i jest oskarżona o doprowadzenie do śmierci chłopca poprzez notoryczne głodzenie i znęcanie się nad dzieckiem – donosi „Daily Mail”.
Zdaniem nauczycielki ze szkoły, do której uczęszczał mały Polak, w ostatnich miesiącach życia był on coraz chudszy i smutniejszy. Często zdarzało się, że kradł jedzenie innym dzieciom, a także wyjadał resztki ze śmietnika. Gdy poinformowano o tym fakcie jego opiekunów, stwierdzili oni, że chłopiec ma „zaburzenia łaknienia” i „nienasycony apetyt”.
Tymczasem Daniel ważył tylko 10 kg – aż o 7 kg mniej niż zazwyczaj dzieci w jego wieku, a w ostatnich tygodniach życia był bardzo blady i smutny. "Wyglądał jak ofiara obozu koncentracyjnego" – zeznały w sądzie jego nauczycielki. Dodały też, że chłopiec przychodził do szkoły z widocznymi siniakami na szyi i na twarzy. Wzbudziło to niepokój dyrektora szkoły, na prośbę którego wizytę w domu Daniela złożyła szkolna pielęgniarka i urzędnik ds. edukacji. Wkrótce matkę polskiego ucznia odwiedził także pediatra, który ofiarował chłopcu leki odżywcze.
Rankiem 3 marca 2012 roku rodzice dziecka wezwali pogotowie, bo Daniela nie można było dobudzić. W szpitalu stwierdzono zgon chłopca, a sekcja zwłok wykazała zakrzep krwi w mózgu i obrażenia ciała w 24 miejscach.
Przeszukująca dom Polaków policja odkryła ponadto, że dziecko było zamykane w miniaturowym pomieszczeniu bez klamki, które przypominało celę.
Proces sądowy wciąż jest w toku.
Zdaniem nauczycielki ze szkoły, do której uczęszczał mały Polak, w ostatnich miesiącach życia był on coraz chudszy i smutniejszy. Często zdarzało się, że kradł jedzenie innym dzieciom, a także wyjadał resztki ze śmietnika. Gdy poinformowano o tym fakcie jego opiekunów, stwierdzili oni, że chłopiec ma „zaburzenia łaknienia” i „nienasycony apetyt”.
Tymczasem Daniel ważył tylko 10 kg – aż o 7 kg mniej niż zazwyczaj dzieci w jego wieku, a w ostatnich tygodniach życia był bardzo blady i smutny. "Wyglądał jak ofiara obozu koncentracyjnego" – zeznały w sądzie jego nauczycielki. Dodały też, że chłopiec przychodził do szkoły z widocznymi siniakami na szyi i na twarzy. Wzbudziło to niepokój dyrektora szkoły, na prośbę którego wizytę w domu Daniela złożyła szkolna pielęgniarka i urzędnik ds. edukacji. Wkrótce matkę polskiego ucznia odwiedził także pediatra, który ofiarował chłopcu leki odżywcze.
Rankiem 3 marca 2012 roku rodzice dziecka wezwali pogotowie, bo Daniela nie można było dobudzić. W szpitalu stwierdzono zgon chłopca, a sekcja zwłok wykazała zakrzep krwi w mózgu i obrażenia ciała w 24 miejscach.
Przeszukująca dom Polaków policja odkryła ponadto, że dziecko było zamykane w miniaturowym pomieszczeniu bez klamki, które przypominało celę.
Proces sądowy wciąż jest w toku.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama