Zamieszki w Calais przy likwidacji "dżungli". Policja musiała użyć gazu łzawiącego
Ewakuację rozpoczęto wczoraj rano po decyzji sądu nakazującej likwidację obozowiska. Przedstawiciel lokalnej policji ostrzegł, że funkcjonariusze użyją siły, jeśli imigranci będą stawiać dalszy opór i konsekwentnie odmawiać przeniesienia się do położonych nieopodal kontenerów zaadoptowanych na cele mieszkalne. Podjęto również decyzję o dodatkowym zabezpieczeniu trasy w pobliżu Calais, po której poruszają się kierowcy.
Funkcjonariusze zauważają, że sprawę komplikuje obecność licznych proimigracyjnych aktywistów, którzy namawiają uchodźców, aby nie przyjmowali warunków zaproponowanych przez rząd. Jak donosi BBC, większość z nich obawia się, że zostaną zmuszeni złożyć wniosek o azyl we Francji i zapomnieć tym samym o dostaniu się do Wielkiej Brytanii.
"Dostać się do Wielkiej Brytanii to jest to, czego chcą ludzie. Więc zniszczenie tego miejsca nic nie pomoże" - oświadczył Hayat Sirat, jeden z afgańskich imigrantów.
Według francuskich władz, problem z likwidacją części tzw. "dżungli" związany jest z ok. tysiącem osób, dla których już przygotowano lokale zastępcze. Docelowo osoby te mają być rozlokowane po całej Francji. Wczoraj zniszczono łącznie ponad 100 prowizorycznych budynków. Co najmniej 12 z nich zostało podpalonych.
Przedstawicielka regionu Calais, Fabienne Buccio, wyjaśniła, że większość "namiotów" i "szałasów" była po brzegi wypełniona śmieciami, a sami imigranci mieli mnóstwo czasu, aby zabrać swoje rzeczy.
Szacuje się, że na terenie całego obozu znajduje się łącznie ok. 5,5 tys. obcokrajowców. Francja chce ograniczyć ich liczbę przynajmniej do 2 tysięcy i zapewnić im bardziej komfortowe warunki mieszkalne. Na szybkie rozwiązanie problemu liczą mieszkańcy Calais, którzy narzekają na malejące zainteresowanie tym regionem ze strony turystów.