Na Wyspach zaczyna brakować mieszkań na wynajem. "Nigdy wcześniej tak nie było"

Według branżowego organu Propertymark, "rynek zaczyna się psuć", ponieważ najemcy na Wyspach "muszą zwiększać swoje starania, aby podpisać umowę najmu". Wśród nowych zjawisk, które obecnie można odnotować na rynku, jest m.in. "licytowanie się o to, kto zapłaci większy czynsz" czy "oferowanie większego depozytu niż wymaga landlord".

Eksperci zwracają uwagę, iż właściciele nieruchomości zaczynają otrzymywać "CV pełne życiorysów, na których można zobaczyć zdjęcia grzecznych dzieci czy dobrze wychowanych zwierząt". Wszystko po to, aby "przekonać ich do podpisania umowy".

Propertymark swoje dane oparł na informacjach z ponad 440 agencji nieruchomości, które łącznie na Wyspach mają ponad 4 tys. oddziałów. 

"Większość agentów odnotowała spadek liczby mieszkań do wynajmu o połowę" - informuje organ.

Portal BBC przytacza historię agenta Adama Kingswooda, który ocenił, że "nigdy wcześniej nie spotkał się z podobną sytuacją na rynku, a pracuje w branży już od dwóch dekad".

"Umieszczamy nieruchomość na naszej stronie i znika po kilku godzinach z uwagi na dużą liczbę ofert. Właściciel domu ma duży wybór, aby samodzielnie zdecydować się na konkretnego najemcę. To prowadzi do pewnego rodzaju konkursu. Zdesperowani wynajmujący walczą bowiem o to, aby to ich wybrał landlord" - tłumaczy Kingswood.

Coroczne badanie wysokości czynszów grupy Rightmove, które opublikowano w ubiegłym miesiącu wykazało, że czynsze "na start" są już na najwyższym w historii poziomie. Z oficjalnych danych wynika, że wzrosły rok do roku o 11 proc. do 1 088 funtów miesięcznie. Statystyki te obejmują wszystkie gminy na terenie Wielkiej Brytanii z wyjątkiem stolicy.

Jednocześnie - jak informuje Propertymark - rośnie liczba landlordów, którzy są niezadowoleni z rosnących kosztów związanych z najmem i większej biurokracji. Zdaniem branżowych ekspertów, coraz więcej właścicieli domów decyduje się na oferowanie najmu turystom - np. poprzez Airbnb.