Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Jerzy Engel: Kto nie kocha koni, ludzi też nie kocha

Jerzy Engel: Kto nie kocha koni, ludzi też nie kocha
Polski selekcjoner Jerzy Engel od dawna pasjonuje się wyścigami konnymi. Jak przyznaje, nie jest to sposób na zarobienie pieniędzy, ale okazja do spotkań towarzyskich i... podziwiania piękna tych szlachetnych zwierząt.
Reklama
Reklama
Jak zaczęła się pana pasja do wyścigów konnych?
Na torze znalazłem się zupełnie przypadkowo w latach 70. Jeszcze jako piłkarz zostałem zaproszony na tor służewiecki. Tam poznałem ludzi związanych z tym środowiskiem i się wciągnąłem. Od czasu do czasu, kiedy praca mi na to pozwala, pojawiam się tutaj.

Czy wyścigi i hodowla koni są w Polsce popularne?
Przede wszystkim historia Polski jest nieodłącznie związana z historią koni. Przypominać nie trzeba, co znaczyły dobre konie dla Polski w dawnych czasach. Dzisiaj, niestety, polska hodowla i wyścigi muszą się dopiero odradzać. Dawniej na Służewiec przychodziło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Martwi, że gdzieś ta tradycja wyścigowa w Polsce zanikła. Żeby ją odrodzić i odbudować, trzeba będzie naprawdę wiele czasu. Ale na szczęście pojawiły się już w Polsce osoby, które bardzo dużo inwestują w konie. Sprowadzają do Polski i tutaj je hodują.

Piękno koni można podziwiać na Służewcu nie tylko w Dniu Arabskim, ale także podczas gonitw fullbloodów, czyli koni pełnej krwi arabskiej. Nie tylko ja jestem ich wielkim fanem jestem, ale także moja małżonka, która zakupiła w tym roku dwie klacze w Newmarket w Anglii i też będą się ścigać. Mamy zamiar rywalizować z przyjaciółmi, bo niektórzy mają podobne konie. Wspomagam małżonkę w momentach największych emocji, gdy wszyscy podchodzą do padoku zobaczyć, jak przebiega gonitwa.

Wyścigi konne to sport towarzyski?
Tak, właśnie to jest największą frajdą i radością wyścigów, gdy można porywalizować ze znajomymi, którzy mają podobną pasję jak my.

Czyli wyścigi to nie tylko to, co dzieje się na torze, ale także to, co w kuluarach?
Wyścigi to przede wszystkim kuluary. To, co się tam odbywa, to przede wszystkim selekcja. Wyścigi na torze to selekcjonowanie najlepszych koni plus odrobina adrenaliny dla obstawiających. Warto przyjść z przyjaciółmi i poczuć tę atmosferę, zwłaszcza, że Służewiec to jeden z najpiękniejszych torów w Europie. Takiej zieleni nie ma nigdzie. Dlatego warszawski tor oferuje możliwość spędzenia czasu na świeżym powietrzu, adrenalinę, no i satysfakcje, gdy trafi się fuksa.

Jak porównać emocje z wyścigów do emocji znanych z meczów piłki nożnej?
Emocje są zupełnie inne. Piłka nożna to mój zawód. Coś, na czym się świetnie znam, a na koniach się nie znam. Jestem hobbystą. Tylko patrzę i myślę, co może się wydarzyć, no i oczywiście staram się trafić. Natomiast adrenalina jest duża wtedy, gdy to nasz własny koń startuje. Znamy go, jesteśmy z nim blisko, bywamy u niego i wiemy, jak się czuje. Doskonale też rozumiemy innych ludzi, którzy mają własne konie. To ogromne emocje.

Gdzie trzymają państwo swoje?
Nie mamy własnej stadniny, ale mamy znajomych, którzy mają stadniny i trzymamy je u nich, niedaleko Warszawy. Mamy w tej chwili dwie klacze, które są zaźrebione i dwie, które będą ścigać się na Służewcu.

Koń to bardziej inwestycja czy zwierzę domowe?
Stanowczo ani jedno ani drugie. To biznes... Dobrze, jeśli się zwróci. To przede wszystkim hobby, pasja i miłość. Myślę, że kto nie kocha koni, to ludzi też nie kocha. I nie jest to też coś, co się może opłacać. Raczej uzupełnienie i wypełnienie naszego życia.

A czy sam pan jeździ konno?
Nie. Próbowałem, ale jestem za ciężki (śmiech).
Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 25.04.2024
GBP 5.0427 złEUR 4.3198 złUSD 4.0276 złCHF 4.4131 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama