Żona Ellen DeGeneres trafiła na stół operacyjny
Jak wyznała w swoim talk-show Ellen DeGeneres, ostatni weekend był dla niej bardzo trudny. W piątek wieczorem znalazła swoją żonę Portię De Rossi na podłodze, zwijającą się i jęczącą z bólu. 63-letnia dziennikarka nie wiedziała, co może dolegać jej żonie. Ale zareagowała natychmiast, zawiozła ją na ostry dyżur.
W szpitalu Portii najpierw zrobiono badanie tomografem komputerowym. Ellen nie mogła zostać w szpitalu z powodu obostrzeń pandemicznych i zapłakana wróciła do domu. Rano dostała telefon, że jej żonie usunięto wyrostek robaczkowy.
Po trzech dniach Portia opuściła szpital. Ellen zapewniła, że operacja się udała, a jej żona czuje się już znacznie lepiej. Zażartowała, że wystawi wyrostek swojej ukochanej na aukcję charytatywną.
Jeszcze w grudniu to Ellen była w zdrowotnych tarapatach. Zdiagnozowano u niej wtedy koronawirusa. "Podczas pierwszych dni walki z COVID-19 spałam po 16 godzin dziennie. Obudziłam się ze skurczami pleców. Myślałam, że naciągnęłam mięsień lub dziwnie spałam, bo leżałam w innym łóżku. Lekarz dał mi tabletki przeciwbólowe i środki rozluźniające. Czułam, jakbym złamała żebro. Nie mówię, że jeśli bolą cię plecy, to masz Covid-19, ale to jest objaw. To jedyny objaw, jaki miałam. Nie bolała mnie głowa, nie miałam gorączki, nie straciłam smaku ani węchu" - wspominała. Obyło się bez hospitalizacji. W styczniu mogła wrócić do prowadzenia swojego programu telewizyjnego.
Trudno jednak powiedzieć, aby kłopoty Ellen się zakończyły. Jej show stracił ponad milion widzów. Wciąż nie ucichły kontrowersje związane z mobbowaniem pracowników związanych z jej programem. Tylko relacja z żoną wydaje się stabilna.
DeGeneres i de Rossi, aktorka znana m.in. z serialu "Ally McBeal" poznały się w 2004 r. Pobrały się cztery lata później. Od tej pory są niemal nierozłączne.