"Kto nam poda poranną kawę, gdy wyjadą imigranci?"
Ufi Ibrahim, szefowa British Hospitality Association, poinformowała, że nawet 35 procent pracowników stołecznych restauracji, barów, kawiarni i hoteli pochodzi z Unii Europejskiej.
”Jeśli osoby te wyjadą z Wielkiej Brytanii lub nowe kontrole poważnie ograniczą ich przepływ, niektóre firmy będą walczyć o przetrwanie” – ostrzegła.
“Ponad pół miliona osób pracuje w sektorze usług hotelarskich w Londynie, z czego 150 tysięcy pochodzi z krajów UE. Nawet jeśli pozwoli im się zostać, to do kontynuowania wzrostu potrzebne będą każdego roku dziesiątki tysięcy nowych pracowników. To jest wielki biznes, przynoszący Londynowi ponad 13 miliardów funtów rocznie” - stwierdziła Ufi Ibrahim.
"Jeżeli liczba imigrantów z UE zostanie znacznie ograniczona, niektóre firmy zostaną zamknięte, co odbije się zarówno na Brytyjczykach, jak i imigrantach - i może zmienić nasz sposób życia. Braki te mogłyby zagrozić nowoczesnemu, przyjemnemu modelowi życia, którym cieszą się londyńczycy. Już teraz brakuje kucharzy i pracowników obsługi” - zauważyła szefowa British Hospitality Association.
Ibrahim przestrzegła, że wkrótce może nie mieć kto podać mieszkańcom stolicy porannego latte czy espresso. Podkreśliła, że londyńczycy korzystają z usług obcokrajowców codziennie: baristy w kawiarni, kelnerki w restauracji, czy barmana w pubie. Stolica Anglii zyskała swój wizerunek między innymi dzięki pracy takich ludzi.
"Bardzo rozczarowujący" jest fakt, że ministrowie nie mówią o tym, iż pracownicy z UE są w Wielkiej Brytanii cenieni - podsumowała Ibrahim. Zamiast tego, Minister Spraw Wewnętrznych Amber Rudd została oskarżona o oczernianie ich na konferencji Torysów, gdy zasugerowała, że firmy mają ujawniać, jaką część ich pracowników stanowią obcokrajowcy.