Apel do londyńczyków: "Nie wspierajcie żebraków"
Do problemu odniósł się Jeremy Swain, szef londyńskiej organizacji charytatywnej Thames Reach, której główna działalność skupia się właśnie wokół problemu bezdomności.
Mężczyzna zauważył, że żebranie na ulicy jest ściśle powiązane z uzależnieniem od używek takich jak alkohol czy narkotyki i ma niewiele wspólnego z rzeczywistym brakiem miejsca do spania czy głodem. Dowodem w tej sprawie mają być wewnętrzne statystyki charytatywnej jednostki London Street Rescue Service, która zajmuje się docieraniem do potrzebujących osób na ulicach stolicy Wielkiej Brytanii. Według ich danych, aż 80 procent żebrzących potrzebowało pieniędzy właśnie na zaspokojenie swojego uzależnienia.
Podobnymi informacjami dysponuje również policja. Wgłębiając się w ich raport z lipca 2015 roku, można dowiedzieć się, że tylko 1 na 5 osób naprawdę była bezdomna.
"Dowody są jednoznaczne i wskazują, że przytłaczająca większość żebrzących na ulicach prosi o pieniądze, żeby mieć na kokainę, heroinę lub wysokoprocentowe alkohole. Ci ludzie mają gdzie mieszkać. Danie im pieniędzy nie jest żadnym aktem łaski z naszej strony, a wręcz przeciwnie - może mieć fatalne konsekwencje" - dodaje Swain w rozmowie z "The Sun".
Organizacja Thames Reach na swojej stronie wskazuje listę placówek, w których bezdomni mogą spędzić noc za darmo. Ponadto prosi ludzi, aby oferowali potrzebującym wyłącznie jedzenie, a pieniądze przekazywali np. na działalność charytatywną, która naprawdę walczy z problemem.