"Imigranci w Calais wyrzucają otrzymywane jedzenie i palą ubrania. Nie potrzebują pomocy"
Grupa wolontariuszy pojechała do Francji, by pomóc przebywającym tam imigrantom. Na miejscu okazało się, że zamiast „uciekających przed wojną uchodźców” w mieście przebywają „szczęśliwi, uśmiechnięci mężczyźni, którzy robią wszystko, by dostać się do Wielkiej Brytanii”.
Zdaniem Kassima Tokana, około 97 procent osób, które koczują w Calais, to „dorośli, zdrowi mężczyźni, którzy nie mieli żadnego powodu, by opuścić swój kraj”.
Członkowie fundacji odkryli ponadto, że wielu cudzoziemców wyrzuca jedzenie, jakie kupowane jest dla nich przez organizacje charytatywne i osoby prywatne oraz niszczy ubrania, które im się nie podobają.
Po wizycie w Calais fundacja postanowiła wycofać się z programu pomocy, który - jak podkreśla Tokan - „wcale tam nie jest potrzebny”.
„Są miejsca na świecie, które potrzebują pomocy bardziej niż osoby przebywające w Calais” - dodał Tokan, cytowany przez "Daily Express".
Działacz podkreśla, że większość osób przebywających w obozie wcale nie miało powodu, by opuścić kraj. „Chcą jechać do Wielkiej Brytanii dla pieniędzy, by poprawić swój standard życia, a nie dlatego, że uciekają przed wojną" - podsumował.
W rejonie Calais koczuje od kilku do kilkunastu tysięcy nielegalnych imigrantów, głównie z Erytrei, Etiopii, Sudanu i Afganistanu, którzy próbują przeprawić się przez kanał La Manche.
Szacuje się, że w ostatnich tygodniach w czasie prób dostania się do ciężarówek lub pociągów kursujących w tunelu zginęło ok. 10 osób.