Brytyjska służba zdrowia na "skraju załamania"
Eksperci z przerażeniem patrzą w przyszłość, bo NHS staje się właśnie kartą przetargową trzech najważniejszych ugrupowań politycznych w Wielkiej Brytanii przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi (odbędą się one w maju 2015 r. - przyp. red.).
Zapowiedzi polityków przypominają jednak obiecywanie gruszek na wierzbie, bo już wiadomo, że zarówno partie koalicyjne, jak i Partia Pracy, na służbę zdrowia po wyborach przeznaczyć chcą niewiele więcej pieniędzy.
Główne medyczne organizacje charytatywne w Wielkiej Brytanii postanowiły wystosować specjalny list otwarty do dziennika „The Independent”, w którym zwracają uwagę na katastrofalną sytuację w państwowej służbie zdrowia - informuje serwis BBC. Działacze alarmują, że zarówno NHS, jak i opieka społeczna nie mają funduszy na zajmowanie się rosnącą liczbą chorych.
Główną bolączką brytyjskiego systemu opieki zdrowotnej jest zbyt długie oczekiwanie pacjentów na wizytę - zwłaszcza jeśli chodzi o lekarzy pierwszego kontaktu, a także zbyt długi okres wykonywania testów, szczególnie tych dotyczących chorób nowotworowych. Autorzy krytycznego listu zwrócili ponadto uwagę na to, że wiele do życzenia pozostawia opieka nad pacjentami cierpiącymi na demencję czy kobietami w ciąży.
Z drugiej strony – zauważają przedstawiciele organizacji medycznych – personel czuje się niedoceniany i za mało opłacany.
NHS do 2020 roku będzie miało 30 mld deficytu. David Cameron obiecuje „rozsądną” podwyżkę w latach 2015-20, Ed Miliband zapowiada dodatkowe 2,5 mld funtów rocznie, a Nick Clegg 1 mld w 2016 i 2017 roku.