Co czwarty oddział ratunkowy na Wyspach "niebezpieczny dla zdrowia pacjentów"
Taj Hassan stojący na czele Royal College of Emergency Medicine poinformował, że 25 do 30 procent oddziałów pogotowia jest w stanie obsłużyć w cztery godziny 75 procent pacjentów - jest to wydajność "na granicy bezpieczeństwa".
„Kiedy możliwości oddziału spadają poniżej tego odsetka, kolejka pacjentów dramatycznie się wydłuża, co staje się niebezpieczne. Pojawiają się opóźnienia w ocenianiu stanu zdrowia, podawania leków przeciwbólowych i antybiotyków. Względy bezpieczeństwa przeważają wówczas nad poszanowaniem godności osobistej. Wszelkie pomiary działania systemu jasno pokazują, że funkcjonuje on najgorzej od ponad dekady” - informuje specjalista.
Minister Zdrowia Jeremy Hunt stwierdził, że gwarancja NHS do zajmowania się pacjentami pogotowia w ciągu 4 godzin od ich przybycia jest niemożliwa do spełnienia między innymi dlatego, że zbyt wiele osób przyjeżdża na oddział A&E niepotrzebnie.
Jego zdaniem, 30 procent pacjentów pogotowia powinno zgłosić się gdzieś indziej. Podkreślił, że konieczna jest „publiczna dyskusja na temat celów działania oddziałów ratunkowych”.
Szpitale przeżyły prawdziwe oblężenie w czasie świąt Bożego Narodzenia, kiedy zamknięte były przychodnie.
W Essex - z powodu przepełnienia - lekarzom nakazano odwołanie mniej pilnych zabiegów, korzystanie z wózków zamiast łóżek i selekcjonowanie pacjentów, aby wyłonić tych, których można odesłać do domu.
W londyńskich szpitalach Croydon i Lewisham dorośli byli leczeni na oddziałach dziecięcych. Z uwagi na chwilowy kryzys, NHS poprosiło nawet o pomoc wolontariuszy Czerwonego Krzyża.