Ryanair: "Nie przemyśleliśmy lotów do USA"
Na początku tego tygodnia rzecznik prasowy przewoźnika poinformował, że linie planują uruchomienie kolejnych połączeń. Wśród nowych miejsc znalazło się blisko 30 miast europejskich oraz amerykańskich, w tym Nowy Jork, Boston czy Miami.
Co więcej, ceny biletów miały być wyjątkowo niskie – jeszcze w 2013 roku, gdy pomysł ten po raz pierwszy ujrzał światło dzienne, przedstawiciele Ryanaira zapowiedzieli sprzedaż biletów za symboliczne 10 euro.
Podobną informację podał kilka dni temu rzecznik prasowy irlandzkiego przewoźnika, dodając, że rozpoczęto już rozmowy z producentami długodystansowych samolotów, potrzebnych do rejsów za ocean.
Wczoraj zarząd linii zmuszony był zdementować ogłoszoną wcześniej wiadomość, tłumacząc, że tak naprawdę loty za Atlantyk nie były w ogóle rozważane.
„W świetle ostatnich doniesień prasowych, zarząd Ryanair Holdings plc pragnie ogłosić, że żadne projekty zakładające transatlantyckie rejsy nie zostały zatwierdzone. Nie planuje się także tego zrobić w najbliższym czasie” – czytamy w krótkim oświadczeniu.
Loty do Stanów Zjednoczonych od dawna są wielkim marzeniem szefa Ryanaira Michaela O'Leary’ego. Na chwilę obecną firma szuka sposobu na pokrycie wysokich kosztów związanych z ewentualnym wprowadzeniem międzykontynentalnych rejsów.
Podobne aspiracje dzieliło wiele linii lotniczych, jednakże nie wszystkie z nich potrafiły sprostać temu zadaniu. Wśród firm, które zbankrutowały na skutek nieprzemyślanej inwestycji, można wymienić Laker Airways, Zoom Airlines czy Norwegian Airlines.
W ubiegłym roku z usług irlandzkiego przewoźnika korzystało 86,4 mln pasażerów, czyniąc go tym samym jednym z najpopularniejszych w Europie.