Topowa włoska restauracja z Londynu: "Nie ma chętnych do pracy"
Nino Sassu w wywiadzie dla dziennika "Evening Standard" opisuje, że tak dużego kryzysu na rynku pracy jeszcze nie było.
"Nigdy nie widziałem czegoś takiego" - opisuje restaurator, który od 21 lat prowadzi jedną z najlepszych włoskich restauracji w Londynie.
58-latek zwraca uwagę, że jeszcze dwa lata temu podczas rekrutacji, na każde stanowisko miał co najmniej 20 chętnych. "Obecnie przychodzą maksymalnie 3 osoby" - informuje.
Nino Sassu zmuszony został do ograniczenia godzin otwarcia swojej restauracji, a ostatecznie do zamykania jej w poniedziałki, z uwagi na brak pracowników. Kartka, która widnieje na drzwiach przybytku, obwinia Brexit za zaistniałą sytuację. Zdaniem mężczyzny, obywatele UE obawiają się o swoją przyszłość na Wyspach i jest ich coraz mniej.
W podobnym tonie jakiś czas temu wypowiadała się sieć kawiarni "Pret A Manger". Oceniono wówczas, że firma potrzebować będzie 10 lat, aby wymienić w swoich szeregach wszystkich obcokrajowców na Brytyjczyków.
Eksperci zauważają, że w branży gastronomicznej tylko 1 na 50 kandydatów pochodzi z Wysp. Organizacja British Hospitality Association, która zrzesza 180 tys. przedsiębiorstw w Wielkiej Brytanii, wskazuje, że doświadczeni kucharze i szefowie kuchni szukają już zatrudnienia w innych krajach - właśnie z powodu Brexitu.
Z opublikowanego niedawno przez BBC badania, przeprowadzonego przez firmę Markit for the Recruitment and Employment Confederation (REC) wynika, że przedsiębiorstwa w Wielkiej Brytanii mają problem nie tylko ze znalezieniem wysoko wykwalifikowanych osób, ale także kucharzy, kierowców czy pracowników hurtowni i magazynów.