Strzelanina w klubie gejowskim. Mężczyzna wziął zakładników
Do incydentu doszło w klubie dla gejów o nazwie Pulse. Policja nakazała trzymanie się z dala od tego miejsca. Przed budynkiem funkcjonariusze przeprowadzili kontrolowaną eksplozję, ale nie poinformowali, jaki był jej cel.
"Ok. godz. 2:00 (godz. 7:00 czasu GMT) ktoś zaczął strzelać. Ludzie padli na ziemię" - opowiadał telewizji Sky News jeden z klientów Pulse, Ricardo Negron.
"Przypuszczam, że napastnik strzelał w powietrze. Nastąpiła krótka przerwa, niektórzy z nas mogli wstać i wybiec tylnym wyjściem" - relacjonował. Świadek twierdzi, że następnie przez niecałą minutę słyszał odgłosy strzałów. "Na pewno niektórzy zostali ranni, albo i gorzej" - dodał.
Na nagraniach wideo, które pojawiają się w mediach społecznościowych, widać jak poszkodowanym osobom udzielana jest pomoc przed klubem.
Nie ma oficjalnych danych na temat liczby rannych, ale według lokalnych mediów może chodzić nawet o 20 osób.
Reporter lokalnej telewizji WESH donosi, że napastnik wciąż przebywa w budynku, w którym przetrzymuje zakładników. Miał grozić, że ma przy sobie materiały wybuchowe.
Na miejscu jest wiele karetek pogotowia i radiowozów. Według CNN są tam też psy wykrywające materiały wybuchowe.
Na Facebooku klubu zamieszczono wpis, w którym wezwano wszystkich do jak najszybszego opuszczenia budynku. "Wszyscy wyjdźcie i biegnijcie!" - napisano.
Jest to już druga strzelanina w Orlando w ostatnich dniach. W piątek późnym wieczorem 22-letnia amerykańska wokalistka Christina Grimmie, znana m.in. z występów w popularnym programie telewizyjnym "The Voice", została zastrzelona, gdy rozdawała autografy po koncercie. Do tej tragedii doszło w sali The Plaza Live, oddalonej o niecałe 5 km od klubu Pulse.
Jej zabójca, 27-letni mężczyzna, popełnił samobójstwo. Motywy jego działania wciąż nie są znane. Grimmie zmarła w szpitalu na skutek odniesionych obrażeń.