Polscy piłkarze ręczni awansowali do turnieju finałowego MŚ
Drużyna prowadzona przez Tałanta Dujszebajewa, pomimo że w jej składzie zabrakło m.in. Sławomira Szmala, Karola Bieleckiego, Bartosza Jureckiego oraz Krzysztofa Lijewskiego, którym selekcjoner dał odpocząć, przez 45 minut kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku, a jej awans do finałów, głównie dzięki sześciobramkowej zaliczce z pierwszego pojedynku w Katowicach, nie był ani przez chwilę zagrożony. W rewanżu przegrali tylko dlatego, że w drugiej połowie trafił im się dziesięciominutowy przestój.
Polacy zaczęli od 3:0 i pierwszego gola stracili dopiero w 11. minucie. Gospodarze po kwadransie wyrównali i w 18. min po raz pierwszy objęli prowadzenie (6:5). Potem na boisku panowali brązowi medaliści ubiegłorocznych mistrzostw świata. Biało-czerwoni odrobili straty i stopniowo powiększali przewagę. Na przerwę schodzili z zapasem trzech bramek, a w sumie w dwumeczu - dziewięciu.
Na początku drugiej części przeważnie gra się toczyła gol za gol. Po serii udanych akcji, m.in. Kamila Syprzaka i Andrzeja Rojewskiego, gdy w 42. min. goście wygrywali 20:14 wydawało się, że jest po meczu. Jednak zadowoleni z wyniku biało-czerwoni, którzy jeszcze w 46. min, wygrywali 21:17 - potem stracili sześć bramek z rzędu. Przez dziesięć minut nie zaliczyli trafienia i pozwolili Holendrom na odrobienie strat i to z nawiązką. W tym czasie popełniali wiele prostych błędów, a przeciwnicy złapali wiatr w żagle.
Strzelecką niemoc ekipy gości przełamał dopiero w 56. min skrzydłowy Adam Wiśniewski (22:23). Awans nie był zagrożony, ale postawa Polaków w ostatnim kwadransie gry chluby im nie przynosi.