Policja z Derbyshire kryła Polaka, aby nie wzbudzać podejrzeń lokalnej społeczności
Policjanci szybko złożyli wniosek o wpisanie Polaka na listę przestępców seksualnych, aby móc obserwować jego zachowanie w przyszłości. Poprosili również, aby wniosek został rozpatrzony za zamkniętymi drzwiami.
Do sprawy szybko dotarły jednak media - m.in. "The Times" - które wyraziły zdanie, że to złamanie podstawowych praw związanych z sądownictwem, a policja nie ma żadnych dowodów, że mężczyźnie faktycznie groziło jakieś niebezpieczeństwo.
Ostatecznie sędzia Andrew Davison uchylił klauzulę poufności sprawy Polaka. "Media odgrywają ważną rolę w pilnowaniu interesu publicznego" - skomentował sędzia. Jego opinia może mieć wniosek z materiałem lokalnej gazety "Mansfield Chad", która zastanawiała się w czyim interesie było ukrywanie takich informacji. Dziennikarze analizowali również jak to możliwe, że mężczyzna został wpuszczony na Wyspy.
20-latek nie pojawił się na dzisiejszej rozprawie, która miała być otwarta dla wszystkich zainteresowanych. Policja poinformowała, że zamieszkuje obecnie w innym miejscu, którego nie będą ujawniać.
"Wygląda na to, że przestępcy mają więcej praw ode mnie. Mam prawo do tego, aby wiedzieć czy osoba, która mieszka obok mnie, jest gwałcicielem" - skomentowała Lacey Oscroft, 28-letnia mieszkanka miasta.
Napięcia pomiędzy Brytyjczykami a Polakami w Shirebrook wiążą się z liczną obecnością naszych rodaków w tym mieście. W dużej mierze spowodowane jest to funkcjonowaniem tam dużego centrum dystrybucyjnego Sports Direct, w którym pracują tysiące imigrantów z Polski.
Lokalni mieszkańcy pytani o powód niechęci do Polaków, najczęściej wspominają o piciu alkoholu w miejscach publicznych.