OLT Express się przeliczył

"Kasujemy połączenia obsługiwane przez samoloty typu ATR, pozostawiamy tylko rejsy obsługiwane przez Airbusy" - poinformował podczas wczorajszej konferencji prasowej dyrektor zarządzający OLT Express, Jarosław Frankowski. Przyznał, że rezygnacja z floty ATR-ów może oznaczać zwolnienia wśród pracowników.

Przewoźnik w sumie zlikwiduje 14 połączeń: z Poznania do Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Gdańska, Szczecina i Katowic, z Gdańska do Szczecina i Łodzi, z Krakowa do Bydgoszczy, Szczecina i Wrocławia, z
Katowic do Rzeszowa i Szczecina oraz z Łodzi do Wrocławia. Spółka zapewniła, że pasażerom, którzy mają wykupione bilety na te trasy, zostaną zwrócone pieniądze.

Mniej będzie również połączeń z Gdańska do Katowic oraz z Rzeszowa do Warszawy. "Na najważniejszych trasach w Polsce, czyli między Warszawą i Gdańskiem, Warszawą i Wrocławiem, Gdańskiem i Krakowem, Gdańskiem
i Wrocławiem, Szczecinem i Warszawą będą latały Airbusy" - zaznaczył. Dodał, że zmiany zostały już wprowadzone do systemu rezerwacji.

Frankowski zapowiedział też, że zmniejszy się pula najtańszych biletów w ofercie przewoźnika - za 99 zł w jedną stronę. "Ok. 30-40 osób w samolocie będzie mogło kupić bilety za 99 zł. Musimy podnieść cenę biletu średnio o ok. 25-30 zł za sztukę. Większość miejsc w samolotach na trasach krajowych będzie kosztowała 149-199 złotych" - wyjaśnił.

Ponadto na rejsach krajowych nie będą już serwowane posiłki, a pasażerom będzie podawana jedynie woda. Przewoźnik docelowo chce stworzyć własną firmę cateringową - OLT Cafe.

"Nasz problem bierze się z tego, że chcąc przygotować się do sytuacji, w której inwestor (firma Amber Gold - przyp.red.) nie jest w stanie w tak dynamicznym stopniu dalej dofinansowywać rozwoju linii
lotniczej, linia musi stać się niezależna od dodatkowego finansowania" - podkreślił Frankowski. W chwili obecnej OLT Express prowadzi rozmowy z inwestorami zagranicznymi.

OLT Express działa od początku kwietnia, natomiast od końca października planuje uruchomić połączenia europejskie.