Dżihadyści wracający z Syrii nie trafiają przed brytyjski sąd
Sprawa ujrzała ponownie światło dzienne po tym, jak wezwano brytyjski rząd, aby zamiast pozbawiać obywatelstwa "panny młodej dżihadu” Shamimę Begum - sprowadzić ją na Wyspy i postawić przed sąd.
Policja ostrzegła, że udowodnienie działalności terrorystycznej to "niełatwe zadanie”. "Sam fakt wyjazdu do Syrii nie jest przestępstwem. Wiele osób jeździło tam, aby nieść pomoc humanitarną. Rozmawialiśmy z nimi i ocenialiśmy ryzyko. Wielu ludzi powróciło i kontynuuje tutaj życie w pokoju" – podkreśliła szefowa Metropolitan Police Cressida Dick.
Ben Wallace z ministerstwa bezpieczeństwa poinformował, że spośród ponad 400 osób, które w ciągu ostatnich lat wróciły do Wielkiej Brytanii z Syrii, przed sądem postawiono 40. Ta liczba stanowi tylko 10 procent wszystkich osób, które wyjechały do Syrii i są podejrzane o przyłączenie się do ISIS.
Z kolei minister Sajid Javid wyjaśnił, że wszyscy bojownicy ISIS, którzy ponownie wjechali na teren Wielkiej Brytanii, zostali sprawdzeni i większość z nich została oceniona jako niestwarzająca zagrożenia dla bezpieczeństwa mieszkańców kraju.
Szef Home Office zaznaczył też, że żaden z czterech ataków terrorystycznych przeprowadzonych w Londynie i Manchesterze w 2017 rok nie został przeprowadzony przez ludzi, którzy wrócili z Iraku czy Syrii. Stojący za atakiem w Manchesterze Salman Abedi walczył w Libii.
Zamachowiec z Parsons Green w Londynie był zmuszony do przyłączenia się do kampusu szkoleniowego ISIS jako dziecko, a do UK przyjechał z Iraku jako uchodźca.
Raffaello Pantucci, dyrektor międzynarodowych studiów bezpieczeństwa w ośrodku analitycznym Rusi, twierdzi, że brytyjscy dżihadyści biorący udział w konfliktach w Afganistanie i Bośni, przenieśli się na inne pola walki.