Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Czy azylanci z UK trafią do Rwandy? Ten afrykański kraj na to liczy

Czy azylanci z UK trafią do Rwandy? Ten afrykański kraj na to liczy
Rwanda jest słabo rozwiniętym państwem, objętym programem pomocy Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. (Fot. Getty Images)
'Jest kilka powodów, dla których Rwanda gotowa jest przyjmować nielegalnych imigrantów przybywających do Wielkiej Brytanii – pieniądze, pozycja międzynarodowa, reputacja – ale to, czy umowa pomoże jej wizerunkowo, jest równie niepewne, jak to, czy deportacje w ogóle się rozpoczną' - uważa Ben Shepherd, analityk ds. Afryki w londyńskim think tanku Chatham House.
Reklama
Reklama

Na początku grudnia oba kraje zawarły nową umowę o odsyłaniu do Rwandy nielegalnych imigrantów, którzy przedostają się do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche.

W umowie nie chodzi o odsyłanie Rwandyjczyków, lecz obywateli państw trzecich, których wnioski azylowe mają być rozpatrywane w Rwandzie. Jeśli osoby te mają podstawy do uzyskania azylu, uzyskają go, ale w Rwandzie, a nie w Wielkiej Brytanii.

Nowa umowa jest odpowiedzią na zastrzeżenia wobec jej poprzedniej wersji, wyrażone przez brytyjski Sąd Najwyższy, który uznał, że ze względu na ryzyko odsyłania przez Rwandę niedoszłych azylantów do ich krajów pochodzenia, nie może być ona uważana za bezpieczny kraj trzeci.

Umowa budzi w Wielkiej Brytanii spore kontrowersje, lecz motywacje brytyjskiego rządu są jasne – władze liczą, że perspektywa szybkiej deportacji do Rwandy będzie czynnikiem zniechęcającym kolejne osoby do podejmowania prób nielegalnego przedostania się przez La Manche.

Choć od czasu zawarcia pierwszej umowy minęło już 20 miesięcy, do Rwandy nie trafił jeszcze ani jeden nielegalny imigrant, ale otrzymała ona już z tego tytułu 240 mln funtów. (Fot. Getty Images)

Tymczasem motywacje rządu Rwandy są bardziej złożone. "Pierwszy powód jest oczywisty. Rwanda od dawna szuka alternatywnych źródeł dochodów. To mały kraj, który nie ma zbyt wielu zasobów naturalnych i jest mocno przeludniony. Próbowali stać się węzłem komunikacyjnym dla Afryki Wschodniej, podjęli też próbę przekształcenia się w centrum konferencyjne, więc ta umowa wpisuje się w te działania" – wyjaśnia Ben Shepherd z Chatham House.

"Po drugie, Rwanda rozważnie buduje swoje relacje zewnętrzne, mając na uwadze to, co może przynieść jej korzyści. Stąd wysłanie sił zbrojnych do północnego Mozambiku w celu walki z dżihadystami, stąd wysłanie sił pokojowych do Republiki Środkowoafrykańskiej. Zatem chęć wzmocnienia dwustronnych stosunków z Wielką Brytanią, będącą wciąż jednym z najważniejszych partnerów zewnętrznych Afryki, i chęć bycia postrzeganym przez Wielką Brytanię jako ważny i użyteczny partner, wpisują się w tę strategię maksymalizowania korzyści" –zauważa ekspert.

Jak dodaje analityk, kolejną przyczyną jest chęć pokazania światu, że Rwanda jest bezpiecznym krajem, ponieważ wielu ludziom państwo to wciąż kojarzy się głównie z krwawą wojną domową z pierwszej połowy lat 90. XX wieku i dokonanym tam ludobójstwem.

"Rwanda stara się budować swoją reputację jako miejsca bezpiecznego, kraju, gdzie rozwija się turystyka. Dowodem na to jest choćby reklama Visit Rwanda na koszulkach piłkarzy Arsenalu Londyn" – przypomina Shepherd.

Rwanda to państwo w środkowo-wschodniej Afryce o powierzchni 26,4 tys. km². Obecnie zamieszkuje tu ok. 13,5 mln mieszkańców. (Fot. Getty Images)

Dodał jednak, że w aspekcie wizerunkowym umowa może nie zadziałać tak, jak władze Rwandy sobie wyobrażały, ponieważ w związku z kontrowersjami, jakie ona wywołuje i tym, że sprawa ostatecznie trafiła do brytyjskiego Sądu Najwyższego, brytyjskie media prześwietlają na wszystkie strony system sądowniczy w Rwandzie, a także poziom przestrzegania praw człowieka w tym kraju i kwestie dotyczące bezpieczeństwa potencjalnych azylantów.

"Może zatem nastąpić moment, w którym Rwanda dojdzie do wniosku, że jej reputacja nie zyskuje na tej umowie i państwo nie otrzymuje korzyści, na które liczyło" – zauważa ekspert.

W Rwandzie temat umowy z Wielką Brytanią i przyjmowania od niej nielegalnych imigrantów nie był przedmiotem debaty publicznej, ponieważ takowej za bardzo tam nie ma, a poza tym chodzi o liczby, które z punktu widzenia kraju są nieznaczące.

"To bardzo ściśle rządzony kraj. Rwandyjski Front Patriotyczny (RPF) sprawuje zasadniczo niekwestionowaną kontrolę nad wszystkimi organami władzy. Istnieje opozycja polityczna, ale jest bardzo nieliczna i cicha. Debata publiczna jest raczej wyciszona i kontrolowana. Zatem decyzja w sprawie umowy została raczej podjęta – mając na uwadze wszystkie powody, o których mówiliśmy - na wyższych szczeblach RPF i wyższych szczeblach rządu" – wyjaśnia analityk.

W Rwandzie walutą jest frank rwandyjski - odpowiednik 0,0031 złotego i 0,00063 brytyjskiego funta. (Fot. Getty Images)

Jak dodał, trudno zatem ocenić, co na ten temat myślą zwykli Rwandyjczycy, ale zauważył, że jeśli deportacje w ogóle się rozpoczną, to do Rwandy trafi znikoma część spośród dziesiątków tysięcy nielegalnych imigrantów przepływających przez La Manche. Od początku tego roku ich liczba przekroczyła 29 tys., podczas gdy początkowo do Rwandy ma zostać wysłanych 200 osób.

"Tymczasem w Rwandzie są dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy azylantów i uchodźców, głównie z Demokratycznej Republiki Konga. Zatem te kilkaset dodatkowych osób to liczba nieistotna z punktu widzenia zwykłych Rwandyjczyków" – podkreśla brytyjski analityk ds. Afryki.

Na dodatek nie ma żadnej pewności, że ci nielegalni imigranci w ogóle kiedykolwiek do Rwandy trafią, a jeśli tak się nie stanie, to nie będzie ona musiała zwracać Wielkiej Brytanii pieniędzy już otrzymanych z tytułu umowy.

"Jest spore prawdopodobieństwo, że ta umowa nigdy nie zostanie wdrożona. Nawet jeśli pokonane zostaną wszystkie wyzwania prawne, co nie jest pewne, to w przyszłym roku w Wielkiej Brytanii odbędą się wybory i nie wiemy, czy nowy rząd, jeśli taki powstanie, będzie kontynuował ten plan. Intuicja jednak wskazuje, że Partia Pracy raczej tego nie zrobi" – ocenia Shepherd.

Kigali - stolica Rwandy. (Fot. Getty Images)

W jego ocenie jest mało prawdopodobne, by jakiś inny kraj afrykański chciał zawrzeć w najbliższym czasie podobną umowę z Wielką Brytanią, choć - jak zaznaczył - zanim rząd w Londynie podpisał ją z Rwandą, to podobno rozmawiał na ten temat z Ghaną.

Z kolei kraje, które mogłyby być skłonne, żeby to zrobić ze względów finansowych, zwykle nie spełniają minimalnych wymogów prawnych do zawarcia takiej umowy, ponieważ nie gwarantują odpowiedniego standardu systemu sądownictwa czy bezpieczeństwa wewnętrznego. Natomiast te, które warunki spełniają, niekoniecznie są zainteresowane takim źródłem dochodów.

"Nie sądzę, żeby kraje afrykańskie chciały być postrzegane jako swego rodzaju wysypisko dla ludzi z całego świata, niechcianych w Europie" – podsumowuje ekspert Chatham House.

Czytaj więcej:

Rwanda dostała jeszcze 100 mln funtów, choć nie trafił tam ani jeden imigrant

Posłowie decydują o deportacji migrantów do Rwandy i przyszłości premiera Sunaka

UK: Izba Gmin poparła projekt ustawy ws. deportacji imigrantów do Rwandy

Brytyjski premier uniknął zawstydzającej porażki, ale jego problem pozostał

    Komentarze
    • TiBi
      27 grudnia 2023, 05:39

      Azylanci to Nie legalnie emigranci, nie mylić pojęć. Azylanci to osoby które przybywają legalnie przez okres do max 5 lat ,z powodu wojny w kraju lub zmian politycznych .Po tym okresie jeśli osoba nie nabyła prawa pobytu musi go opuścić. Wystarczy poczytać a nie spekulować co by było.....

    Dodaj komentarz
    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama