Burza śnieżna odcięła norweskie biegaczki od świata
Trener Norweżek Egil Kristiansen dzisiaj w rozmowie telefonicznej z kanałem telewizji TV2 opisał śnieżny chaos z wiatrem przekraczającym 100 kilometrów na godzinę.
"Wszystkie drogi tu prowadzące zostały zamknięte, wiatr wieje z prędkością 75 kilometrów na godzinę i z powodu ogromnych opadów śniegu przez prawie cały poniedziałek nie mogliśmy wyjść z zasypanych śniegiem domków, w których mieszkamy. Dzisiaj żywioł ponownie się rozszalał" - stwierdził trener.
Norweskie biegaczki i biegacze trenują co roku w lecie w masywie górskim Sognefjellet na wysokości 1400 metrów nad poziomem morza, ponieważ nawet w czerwcu w wielu miejscach leży tu jeszcze śnieg. Temperatury są jednak dodatnie i zawodnicy używają letnich strojów. W tym roku - jak określił Kristiansen - "typowo letni obóz stał się nagle bardzo zimowy".
"Po zimnym i deszczowym maju początek czerwca okazał się jeszcze gorszy.Dzisiaj ponownie się rozpadało, a wiatr ze śniegiem uniemożliwił wychodzenie. Nie można też stąd wyjechać, ponieważ wszystkie drogi są nieprzejezdne, a samochody bez opon z kolcami są bezużyteczne" - oznajmił.
Idar Sangolt z norweskiego zarządu dróg wyjaśnił, że czasami w tej okolicy zamykane są chwilowo drogi w maju z powodu opadów śniegu i oblodzenia.
"W czerwcu raczej takie sytuacje się nie zdarzają. W tym roku pogoda jest bardzo dziwna. Mamy lato, a tu panują chaotyczne zimowe warunki, pługi nie nadążają z odśnieżaniem i zamykamy drogi. Już ewakuowaliśmy kilkadziesiąt osób z zasypanych samochodów" - wyjaśnił.