Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

"The Economist": Połowa ludzkości pójdzie w 2024 r. na wybory

"The Economist": Połowa ludzkości pójdzie w 2024 r. na wybory
Listopadowe wybory prezydenckie w USA są najważniejszą pozycją w światowym kalendarzu wyborczym. (Fot. Getty Images)
2024 r. będzie światowym rokiem wyborczym dla niemal połowy ludzkości - zauważył tygodnik 'The Economist', podając, że w nadchodzących 12 miesiącach w wyborach krajowych i lokalnych do urn pójdą obywatele co najmniej 64 państw.
Reklama
Reklama

Za najważniejszą pozycję w światowym kalendarzu wyborczym uważa się listopadowe wybory prezydenckie w USA, które mogą zdaniem redakcji tygodnika przynieść "największe zagrożenie dla świata": zwycięstwo Donalda Trumpa i przejęcie przez niego władzy na drugą kadencję.

W Europie głosować będą obywatele wszystkich państw Unii - w czerwcu około 400 milionów wyborców z 27 krajów będzie wybierało nowy Parlament Europejski. Jednak najważniejszymi wyborami starego kontynentu okażą się wybory w Wielkiej Brytanii - twierdzi Economist Intelligence Unit, ośrodek analityczny wydawcy tygodnika "The Economist".

Zdaniem badaczy jest wysoce prawdopodobne, że konserwatyści, sprawujący od 14 lat władzę w Zjednoczonym Królestwie, będą musieli przesiąść się do ław opozycji. W sondażach Partia Pracy ma przewagę ponad 20 punktów procentowych.

Najważniejszymi wyborami w Europie będą wybory w UK. Jest wysoce prawdopodobne, że konserwatyści, sprawujący od 14 lat władzę, będą musieli przesiąść się do ław opozycji. (Fot. James Manning - WPA Pool/Getty Images)

Economist Intelligence Unit prognozuje, że przynajmniej w czterech europejskich państwach może dokonać się istotna zmiana rządu, a kluczowym trendem na kontynencie - twierdzą redakcyjni analitycy - pozostanie rozdrobnienie polityczne, ponieważ rządom coraz trudniej jest zbudować stabilną większość. Mieszkańcy kontynentu będą wybierali nowe władze w Finlandii, Portugalii, Słowacji, Litwie, Islandii, Belgii, Chorwacji, Austrii, a także w Ukrainie, Rosji, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Rumunii.

Mieszkańcy Azji będą głosować w wyborach Indiach, Indonezji, Korei Południowej, Pakistanie, Bangladeszu, Tajwanie i na Wyspach Salomona.

W Indiach, gdzie do głosowania może być uprawniony nawet miliard wyborców, analitycy polityczni zgodnie przewidują, że najprawdopodobniejszym wynikiem będzie zwycięstwo obecnego premiera Narendry Modiego i jego partii Bharatiya Janata (BJP). W wyborach w Indonezji ponad 250 tys. kandydatów będzie rywalizować o 20 tys. stanowisk na wszystkich szczeblach politycznych, a w Bangladeszu, w którym do głosowania uprawnionych jest ponad 119 milionów obywateli, opozycja zapowiedziała bojkot wyborów.

Nowych prezydentów wybierze też Meksyk, Salwador, Panama, Republika Dominikany i Urugwaj. W Meksyku - zauważa portal Axios - gdzie głosować będzie blisko sto milionów wyborców, najprawdopodobniej po raz pierwszy najwyższy urząd zdobędzie kobieta, Claudia Sheinbaum, była burmistrz miasta Meksyk i kandydatka rządzącego obecnie ugrupowania.

Będą to - podkreśla portal Al Dżazira - największe w historii Meksyku wybory, ponieważ wyłonią one nie tylko prezydenta, ale także gubernatorów i władze samorządowe. Łącznie w kraju obsadzonych zostanie 20 tys. stanowisk.

W Afryce do urn powinna pójść trzecia część kontynentu. Wśród osiemnastu krajów, w których powinny odbyć się wybory, są państwa, gdzie doszło do zamachu stanu, ale i takie, w których władza nie zmieniała się od dekad. Do tych ostatnich należy Republika Południowej Afryki, w której partia Afrykański Kongres Narodowy (ANC) rządzi od 1994 r. Jednak jej pozycja słabnie i nie jest wykluczone, że straci władzę, sprawowaną od czasu, kiedy skończył się apartheid, a Nelson Mandela został pierwszym czarnoskórym prezydentem RPA.

W Meksyku, gdzie głosować będzie blisko sto milionów wyborców, najprawdopodobniej po raz pierwszy najwyższy urząd zdobędzie kobieta, Claudia Sheinbaum. (Fot. CLAUDIO CRUZ/AFP via Getty Images)

Wybory planowane są także w Rwandzie, w której od trzech dekad władzę sprawuje niepodzielnie Paul Kagame, ale nie wiadomo jeszcze, kto miałby być jego konkurentem. Większość przeciwników Kagame przebywa w więzieniu lub na wygnaniu - zauważa portal RFI.

Analizujące nadchodzące wybory media nie postrzegają najbliższych miesięcy jako niekończącego się święta demokracji. Dziennik "Los Angeles Times" postawił nawet pytanie, czy demokracja jest w stanie przetrwać ten rekordowy wyborczy rok.

Gazeta podkreśliła, że demokracja kurczy się w każdym regionie świata, a sondaże opinii publicznej pokazują powszechne rozczarowanie tą formą władzy, szczególnie wśród młodych ludzi. Zdaniem redakcji wybory nie muszą wzmacniać wiary w demokrację: "Przynoszą zbyt mało pozytywnych zmian, co wywołuje frustrację. Są wykorzystywane przez autorytarnych liderów do konsolidacji władzy. Dzielą społeczeństwa, a nawet inspirują do przemocy".

Na nutę optymizmu w komentarzach zdobył się portal The Washington Post, twierdząc, że nawet autokraci, organizujący z gruntu nieuczciwe wybory, milcząco przyjmują, że tylko głosy oddane przez obywateli są jedynym powszechnie uznanym źródłem władzy politycznej.

Czytaj więcej:

Sky News: Brytyjska Partia Konserwatywna ma być od stycznia w gotowości wyborczej

Reuters: Putin nie zawrze pokoju na Ukrainie przed wyborami w USA w 2024 r.

Prezydent Republiki Serbskiej: Jeśli Donald Trump wygra wybory w USA, ogłosimy secesję

W 2024 r. koniec rządów Partii Konserwatywnej czy koniec Partii Konserwatywnej?

    Komentarze
    • Greg
      6 stycznia, 12:15

      Ludzie ida na wybory a skorumpowani politycy robia i tak to za co maja zaplacone przez ludzi ktorzy rzadza swiatem.Recesja,bieda,bezdomnosc...a my wciaz glosujemy na te same marionetki...

    Dodaj komentarz
    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 01.05.2024
    GBP 5.0598 złEUR 4.3213 złUSD 4.0341 złCHF 4.4217 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama