Choć poutine nie ma nic wspólnego z Rosją, to w wymowie brzmi jak nazwisko prezydenta Rosji. Dlatego gdy właściciele sieci Frites Alors przed laty układali menu, to jedną z wersji przekąski nazwali Vladimir, co jeszcze bardziej wzmacniało skojarzenia. Jeszcze miesiąc temu składający się z frytek, sera St-Guillaume i brązowego sosu poutine Vladimir w menu mógł gości rozbawić. Po ataku Rosji na Ukrainę Putin nikomu nie kojarzy się z niczym zabawnym czy przyjemnym. Dlatego właściciele sieci Frites Alors wymazali jego imię z karty dań.

"Nie możemy zmienić nazwy samego dania, bo poutine to kanadyjska tradycja. Postanowiliśmy jednak zmienić imię Vladimir na Vołodymyr" - ogłosili na facebookowym profilu restauracji.

Niedawno o przekąsce z Kanady zrobiło się głośno za sprawą serwujących ją sieci francuskich restauracji Maison de la Poutine. Jednoznaczne skojarzenie nazwy dania z rosyjskim dyktatorem wzbudziło falę niechęci wobec knajp zlokalizowanych w kilku miastach Francji. Pracownicy restauracji odbierali codziennie telefony z obelgami lub opiniami, że to wstyd pracować dla państwa rosyjskiego. Obelgi wykrzykiwali też niektórzy przechodnie mijający lokale tej sieci w Paryżu i Tuluzie.

Chcąc przerwać falę hejtu, właściciele Maison de la Poutine wystosowali specjalne oświadczenie. "Poutine nie ma nic wspólnego z Putinem, to kanadyjska przekąska. To danie, które zostało stworzone przez kucharzy z pasją, którzy chcieli dawać radość i komfort swoim klientom. Maison de la Poutine od pierwszego dnia pracowało nad utrwalaniem tych wartości i dziś udziela najszczerszego wsparcia narodowi ukraińskiemu, który odważnie walczy o swoją wolność przeciwko bestialskiemu reżimowi rosyjskiemu" – napisali na Twitterze.