W połowie kwietnia fiński koncern Nokia ogłosił, że chce sprzedać swój mapowy biznes o nazwie HERE. Minęło kilkanaście dni, a lista potencjalnych kupców nieustannie się wydłuża. Finowie na mapach nie zbili fortuny, ale stworzyli produkt, który dla wielu koncernów może być „brakującym ogniwem”.

Nokia stara się zainteresować takich gigantów branży nowych technologii, jak Apple, Alibaba Group Holding czy Amazon. Pierwszy jest producentem popularnych gadżetów, drugi chińskim potentatem o globalnych aspiracjach, a trzeci potężnym internetowym detalistą.

Każdej z tych firm są potrzebne inwestycje w usługi geolokalizacyjne. To jednak nie koniec listy potencjalnych kupców. Ofertą mogą być zainteresowani portal społecznościowy Facebook oraz konsorcjum niemieckich producentów samochodów klasy premium — BMW, Audi i Daimlera. Nad kupnem zastanawia się podobno dostawca aplikacji z usługą transportową Uber. Media wymieniają też chiński koncern internetowy Baidu i firmy Sirius XM Holdings oraz Harman International Industries.

Nokia znowu jest na ustach wszystkich, bo niedawno ogłosiła nie tylko chęć sprzedaży biznesu mapowego, ale także plany przejęcia koncernu Alcatel-Lucent. Transakcja będzie miała wartość około 15,6 mld EUR i powstanie z niej czołowy producent infrastruktury sieci telekomunikacyjnych. Finowie kontynuują więc restrukturyzację, której ważnym elementem było sprzedanie rok temu komórkowego biznesu amerykańskiemu Microsoftowi.

Tonący statek zrzucił wtedy balast i mógł zmienić kierunek, poszukując bardziej zyskownych branż. To nie pierwsza zresztą tak radykalna zmiana w historii Nokii, której początki sięgają 1865 r., czyli czasów, kiedy telefony komórkowe nie pojawiały się nawet w snach. Telefony poszły jednak pod młotek, teraz to samo ma stać się z mapami. Nokia zaczęła poważnie inwestować w mapy w 2008 r., kiedy za 5,7 mld EUR kupiła spółkę NAVTEQ.

Koncern koncentrował się na walce z Google Maps i dostarczaniu usług mapowych do nawigacji samochodowych oraz aplikacji na smartfony i tablety. Cyfrowe mapy wyświetlane na ekranach różnej wielkości też nie śniły się naszym przodkom.